Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

28 marca 2013

Carolina drama 15

Macie maszkarady kolejną moją tandetę. I dziękuję Wam za komentarze i za to, że wchodzicie tu i czytacie to COŚ. Jesteście wielcy!
Zastanawiam się jak długo będzie się ciągnąć to opowiadanie i wiecie co? Nie wiem... czasem mam ochotę rzucić to w cholerę, ale nie mogę.

ENJOY





            Chodziła nerwowo po kuchni. Nie potrafiła się uspokoić, nie teraz, nie po tym jak się dowiedziała o… ale to przecież nie musiała być prawda! Popatrzyła na telefon… zastanawiała się przez chwilę, czy aby powinna przeszkadzać chłopcom w nagrywaniu, przecież są w pracy! Podeszła do blatu. Z notesika wystukała numer, który zapisał jej Kirk w razie, gdyby coś się działo, ale czy aby na pewno się działo?
-Kirk – niepewnie przyłożyła słuchawkę do ucha. Nie była do końca pewna, czy powinna w ten sposób go poinformować, czy w ogóle powinna mu to mówić, nie była pewna niczego. – przyjedziesz? – Ściszyła głos, który zaczął brzmieć jakoś dziwnie. Można w nim było wyczuć strach… brzmiała zupełnie tak, jakby miała się zaraz rozryczeć.
-Kochanie, mówiłem ci, że będę dopiero wieczorkiem, musisz wytrzymać.
-Ale… Kirk, ja cię proszę… musimy pogadać…
-Słońce, chciałbym, ale nie mogę…
-Dobrze, rozumiem… - szepnęła i odłożyła słuchawkę. Wytarła spływającą łzę po jej policzku, potem kolejną i kolejną, aż w końcu dała za wygraną. Opadła na podłogę i podkurczyła nogi pod samą brodę. W domu nie było nikogo. Natalie poszła do sklepu, a Kirk… Kirk nagrywał kolejne piosenki na album. To, co teraz się z nią działo było nie do opisania. W głowie tłoczyło się zbyt wiele myśli, żeby można je byłoby opanować. Galopowały w kółko. Jedne krzyczały, że ma się zabić, inne że jest głupią idiotką… było ich mnóstwo. Jeszcze niedawno radziła sobie z nimi, zagłuszała je czymś, ale wtedy jej chłopak był obok i pomagał, teraz była zdana tylko na siebie samą. Po omacku odnalazła gałkę od szuflady. Wysunęła ją i wyciągnęła z niej nóż kuchenny. Przyglądała się jego ostrzu i zastanawiała się, czy powinna to zrobić, czy naprawdę chce potem mieć przez to kłopoty i kolejne wykłady na temat cięcia się. Była taka żałosna, chyba nie potrafiła już tego robić. Rzuciła sztuciec daleko od siebie. To nie było rozwiązanie, to nie pomoże, tylko pogorszy sprawę. Wiedziała, co powinna w takiej sytuacji zrobić. Wybrała ponownie numer do studia. – Kirk, błagam cię! – krzyknęła, kiedy usłyszała jego lekko wściekły głos, a ona szlochała i szlochała.
-Kochanie, co się dzieje?! – Zapytał przerażony jej płaczem.
-Musisz przyjechać, ja tu zwariuję.
-Za chwilkę będę. – Rozłączył się. Dziewczyna złapała się za głowę i krzyknęła głośno. Już od dawna nie była w takim okropnym stanie.


            Z nerwów nie mógł trafić kluczem do zamka, co się później okazało – klucz nie był potrzebny, bo drzwi były otwarte. Od razu wpadł do domu.
-Lulu?! Kochanie? – Krzyczał, ale nie usłyszał odpowiedzi. Pobiegł najpierw do kuchni, bo była najbliżej. Znalazł na podłodze tylko nóż, ale ani śladu krwi. Czyli chciała się pociąć, ale tego nie zrobiła… bynajmniej nożem. W salonie też było pusto, nie przyszło mu do głowy nawet, żeby zerkać do Natalie, nie było na to czasu. Szybko pokonał schody i wbiegł do sypialni. Stanął na chwilkę jak wryty, kiedy ujrzał ten obraz: jego dziewczyna ubrana w czarną sukienkę leżała na łóżku, nie ruszała się, nie był pewien czy oddychała. Pognał do niej najszybciej jak mógł. Przyłożył ucho do jej klatki piersiowej – serce biło, słabo, ale biło. Żyła! Na nocnym stoliku dostrzegł dwa opakowania po tabletkach nasennych i pół flaszki wódki.
-Natalie! Natalie, kurwa dzwoń po pogotowie! – Wydarł się na całe gardło. Próbował jeszcze ją ocucić jakoś, choć nie łudził się, żeby jego oklepywanie policzków coś dało. Podniósł ostrożnie jej drobne ciało i zniósł ją na dół. Ułożył ją na kanapie. Przybiegła wystraszona dziewczyna.
-Kurwa, co jej się stało? – Klęknęła przed nią i sama próbowała ją obudzić, ale bez żadnego większego skutku.
-Przestań kurwa ją szturchać! Nie widzisz, że jest nieprzytomna, to nic kurwa nie da! Nałykała się pierdolonych tabletek nasennych! – Spojrzał wściekle na Nat, nie widziała go jeszcze w takim stanie. Wręcz mordował ją swoim spojrzeniem, jakby to jej była wina, że Lumen się chciała zabić.


            Lekarz wyszedł z sali ze spuszczoną głową. Kirk wiedział, że coś jest nie tak, przecież ona musi żyć! Wstał, a za nim zaspana Natalie, kiedy się zorientowała, że podszedł do nich doktor.
-Lumen będzie żyć. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale… dziecka nie dało się uratować.
-Słucham??? – Chyba się przesłyszał. – Przepraszam, jakiego dziecka? – Wytrzeszczył oczy, kiedy usłyszał odpowiedź lekarza. Więc Lu była w ciąży… była, bo już nie jest… mógłby być ojcem. On, Kirk Hammett jeszcze niedawno był ojcem! Czuł, jak mu łzy do oczu napływają, jak spływają po policzkach, jak czuje ich słony smak w ustach. Stał tak otępiały na środku korytarza, dopóki Nat nie złapała go za rękę. – Mogę ją zobaczyć?
-Niestety pańska dziewczyna nie życzyła sobie…
-Ale ja muszę!
-Kirk, daj jej odsapnąć. – Dziewczyna pociągnęła go za dłoń do siebie i przytuliła chłopaka, który wtulił się w nią i szlochał i nie mógł jakoś przestać. Nigdy nie zdarzyło mu się to, aby płakał, no może jako mały chłopiec, ale tylko wtedy! Mężczyzna chyba nie powinien się tak zachowywać, nie powinien ryczeć jak baba… ale ta sytuacja, to że mógł stracić i ją… stracił dziecko, które pewnie było na razie tylko zlepem komórek, bo nie było widać po Lumen, żeby była w ciąży... jego dziecko… czyżby na pewno jego? Może jakiegoś innego faceta, może jego dziewczyna go zdradzała z kimś? Pełno głupich myśli zaczynało krążyć mu po głowie. – Spróbuj się jakoś uspokoić, co?
-Wiedziałaś, prawda?! Wiedziałaś, że Lumen… że ona… była w ciąży!
-Nic nie wiedziałam, przysięgam! Może podejrzewałam, ale nic nie wiedziałam.
-Czemu nic mi nie powiedziałaś?!
-Co miałam ci powiedzieć?
-No… dobra, nie ważne - machnął na nią ręką i opadł na krzesło. – Kurwa, no! Nie mogę tak dłużej bezczynnie siedzieć! – Wstał i chciał już wejść do sali, ale powstrzymała go Natalie.
-Przecież lekarz powiedział, że…
-Pierdolę tego lekarza! – Wyszarpnął się z jej uścisku i wparował do środka. Chciał już coś powiedzieć, ale zobaczył, że jego dziewczyna śpi skulona. Pewnie była cała wyczerpana tymi wszystkimi zabiegami, albo po prostu zmęczona płakaniem. Podsunął sobie pod jej łóżko krzesło i usiadł na nim. Wpatrywał się w nią i wpatrywał, a myśli znów zaczynały go męczyć.
-Nie musisz tu siedzieć. – Usłyszał jej cichy, łamiący się głosik.
-Kochanie… myślałem, że śpisz…
-Udawałam. – Pociągnęła nosem. – Pewnie mnie teraz kurewsko nienawidzisz, co? – Chyba próbowała się zaśmiać, co było nieadekwatne do sytuacji, w której oboje się znajdowali. Chciał coś powiedzieć, ale ona go uprzedziła. – Pozwól, że odpowiem na wszystkie twoje pytania teraz, a potem będziesz mógł już sobie pójść do domu i zacząć pakować moje rzeczy.
-Jakie…
-Nie przerywaj mi! – Syknęła na niego. – Tak, to było twoje dziecko, nie zdradziłam cię z nikim, ani nie byłam zgwałcona przez nikogo… - przez myśl mu nawet nie przeszło to, że Lu mogłaby być zgwałcona! – O co byś jeszcze chciał zapytać? – Powiedziała sama do siebie i spojrzała w jego przerażone i czerwone od płaczu oczy. – Dowiedziałam się o ciąży dziś rano, kiedy zorientowałam się, że spóźnia mi się okres o jakieś dwa tygodnie… na początku pomyślałam sobie, że to przez stres czy inne gówno, a potem przypomniałam sobie, że całkiem niedawno stawałam na wadze, więc pobiegłam po głupi test ciążowy. Zadzwoniłam do ciebie, bo zaczęłam panikować, nałykałam się tych proszków, a resztę już znasz…
-Luluś… - chciał ją pogłaskać po głowie, ale odwróciła ją w przeciwną stronę.
-W skali od jeden do dziesięciu, jak bardzo mnie teraz nienawidzisz? Za to, co zrobiłam? Za to, że chciałam się zabić, a udało mi się tylko zabić NASZE, podkreślam, NASZE dziecko?!
-Kocham cię, nie ważne, co zrobisz, zawsze cię będę kochać.
-Nie pierdol Kirk. Chyba jeszcze nie załapałeś, zabiłam nasze dziecko!
-Najważniejsze, że ty żyjesz i…
-Miałeś mnie kurwa nienawidzić, a ty… nie wierzę w to Kirk, do ciebie nadal nie dochodzi to, że jestem morderczynią, że jestem pierdoloną suką, która chciała się zabić z powodu zajścia w ciążę?!
-Gdybym wtedy nie pojechał do studia, to nie doszłoby do tego kochanie. Nie nazywaj siebie w ten sposób, ważne, że żyjesz, a dziecko… jest mi przykro z tego powodu, że je straciliśmy, ale na tym świat się chyba nie kończy, co?
-Mój się skończył, nie chcę już z tobą być. Nie chcę cię znać, nie chcę cię już widywać. Mam już dość tej zabawy w dorosłość! Chcę nadal być ukochanym dzieckiem matki, ale nie mogę, bo ona nie żyje! Chcę tyle rzeczy, a żadnej nie mogę mieć… chciałabym cofnąć czas, uwierz mi, chciałabym to zrobić. Wtedy wszystko by się zmieniło, potoczyło inaczej… już wtedy, w kuchni były te dobre myśli, że jakoś sobie poradzimy, już wymyślałam imiona dla dziecka i nagle BACH! Wszystko prysło i zalałam się płaczem. Przecież ja mam dopiero osiemnaście lat i jestem w ciąży, że pewnie ty nie będziesz chciał tego dziecka, że pewnie każesz mi je usunąć czy coś, że pewnie osądzisz mnie o jakaś zdradę czy gwałt czy cokolwiek innego… ale ono naprawdę było twoje, przysięgam, jak matkę kochałam, było twoje.. – zalała się łzami. Już sama nie wiedziała, co ma mu mówić, nie wiedziała, czego chciała. Musiała mu powiedzieć, że go nie chce, żeby było mu łatwiej odejść, ale znała go już z upartości, więc pewnie nic z tego. Bez niego u boku łatwiej byłoby skończyć ze sobą – tak właśnie myślała i chciała, szczerze chciała skończyć ze sobą, co już nie raz mu udowadniała. Ale jednak z drugiej strony, miała, dla kogo żyć… miała, ale czy potrafiła dla niego żyć?
Kirk delikatnie i ostrożnie pogłaskał ją po głowie, potem w nią pocałował. Doskonale wiedział, że nie może zostawić jej teraz samej. Dziewczyna była w okropnym stanie. Nie tylko w fizycznym, bo była strasznie blada, ale chodziło tu o psychikę. Niestety nie potrafił wniknąć do jej umysłu i przeczytać, co się tam w jej głowie dzieje, mógł tylko snuć domysły, że dziewczyna specjalnie gada takie głupoty, żeby się od niej odsunął. Pewnie wtedy by ze sobą skończyła, jak on ją dobrze znał.
-Kirk, zostaw mnie, znajdź sobie jakąś normalną laskę, załóżcie sobie rodzinę i bądź szczęśliwy.
-Jak mam być szczęśliwy z kimś innym niż z tobą?
-Nie zasługuję na ciebie, Rujnuję ci tylko życie, nie widzisz tego?
            Wytarł jej łzy z policzków i cmoknął ją w nos.
-Nie wygaduj już głupot. Lepiej się prześpij, porozmawiamy później.
-Nie zasnę.
-Zaśniesz, już ci się oczka kochanie zamykają.
-Oby to był koszmar. – Uśmiechnęła się przelotnie i zamknęła oczy.


~*~


            Kolejne dwa tygodnie życia przesiedziała w szpitalu psychiatrycznym, na szczęście na oddziale młodzieżowym. Czemu? Bo samobójcy trafiają na oddział. Zawsze mogła się przecież wypisać, ale nie chciała. Miała ochotę jak najdłużej unikać Kirka, bała się rozmów z nim, bała się na niego patrzeć, bała się po prostu z nim przebywać. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że jej życie teraz się zmieni. Całe dnie spędzała w swoim łóżku na swojej sali, którą dzieliła z jakimiś dwiema dziewczynami o dwa lata młodszymi. Ponownie w jej życiu pojawił się epizod z psychiatrykiem. Traktowała ten pobyt raczej jako odpoczynek od męczącej ją rzeczywistości. Przepisali tu nowe leki, które mają jej pomóc w otwarciu się. Jakoś nie wierzyła w ich cudowną moc działania, ale nie zamierzała ich nie brać. Na noc dostawała jeszcze środki nasenne, ale o lekkim działaniu. Tak, skarżyła się na bezsenność. Nie, nie zbierała ich sobie gdzieś, żeby ponownie przedawkować. Miała już dość życia, ale miała również dość popełniania prób samobójczych. Chyba wolała się męczyć tu na ziemi, niż się zabić. Właśnie o tym myślała przez całe dnie i jeszcze o dziecku, które tak całkiem niedawno straciła przez swoją głupotę. A mogła być teraz w domu, z kochającym chłopakiem, ze wspaniałą przyjaciółką i z największym skarbkiem – dzieckiem w brzuszku. Takie obrazy często widywała w swojej głowie, co było nie do zniesienia. Mówiła o tym lekarzowi, chyba posłuchał, bo zmienił lek i było już lepiej, nie myślała o przykrościach. Dziwne jak medycyna poszła do przodu.
            Ale gdy wróciła do domu, koszmar powrócił. Na początku, tuż po przyjeździe do domu było strasznie. Nie mogła nawet patrzeć na swoje odbicie w lustrze, a Kirk był taki kochany, tak się starał, żeby żyło jej się łatwiej, Natalie tak samo. Byli dla niej przemili, pomagali we wszystkim, a ona chyba nie do końca potrafiła ich docenić. Całe dnie, tak jak w szpitalu, spędzała w swojej sypialni w łóżku. Nie chciała nic jeść, nie chciała nic pić. Jedyny pokarm, jaki przyjmowała, to jogurty naturalne, którymi na dodatek była karmiona przez Kirka. Przez gardło jej nie przechodziły, ale starała się robić to dla niego. Z czasem jogurty zmieniły się na owoce, a potem już szybko zleciało i zaczęła normalnie jeść, mało, ale jadła! W tym czasie strasznie straciła na wadze. Bała się powtórnego powrotu do szpitala, ale tym razem na anoreksję, co mogłoby wydawać się niedorzeczne, ponieważ nie głodziła się specjalnie, po prostu nie odczuwała wielkiego głodu.
            Przez pierwszy miesiąc było jej się trudno podnieść na nogi. Leki jeszcze tak dobrze nie działały. Choć można było już dostrzec jakąś poprawę. Pojawiało się coraz to mniej myśli o tamtym dniu, o którym nikt w domu nie mówił. Kirk był tak miły, że pozwolił jej całymi dniami słuchać ich płyty, chociaż prawie wszyscy domownicy, łącznie z kotem, mieli już dość. Nikt nic nie mówił, na wszystko jej pozwalano, jak rozpieszczonemu dziecku. Każdy się bał naruszyć jej lepszy humor. Chłopak specjalnie nawet zapraszał codziennie do domu cały zespół, żeby rozśmieszał jego dziewczynę, całkiem nieźle to im wychodziło. Bał się ją zostawić samą z Natalie, dlatego bywał całe dnie w domu i grał również próby w domu, jedynie wychodził na zewnątrz po większe zakupy. Było całkiem miło spędzać we dwoje wspólnie czas, nie tak jak kiedyś tylko wieczorami. Całe dnie były ich. A czas płynął i płynął. Najlepiej było widać to po kocie, który rósł w błyskawicznym tempie.
-Kirk – zaczęła nieśmiało – czy ja ci się nadal podobam?
-Kochanie, głupie pytanie! Jasne, że tak!
-To… czemu nie chcesz się ze mną kochać?
-Chcę… tylko widzisz, ja nie chciałem na tobie wywierać jakiejkolwiek presji.
-Od trzech miesięcy się nie kochaliśmy… może dziś to nadrobimy? – Uśmiechnęła się uroczo. Złapała go za dłoń, którą ją obejmował w tali i przekręciła się na drugi bok, żeby go widzieć. – Masz jeszcze ochotę?
-Kotek… nie wiem… nie za szybko? Może czujesz, że na ciebie naciskam, nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz.
-Kiedy ja chcę!
-Na pewno? – Martwił się, widziała to po jego minie. Każdy normalny facet by się od razu zgodził, ale nie on. Kirk wolał się wpierw upewnić, czy wszystko gra. Musiał przeanalizować ostatnie dni, bo może rzeczywiście powiedział coś, albo zrobił, co mogło ją skłonić do takiego myślenia – że musi uprawiać z nim seks. Położył się na boku i podparł się na łokciu. Odgarnął z jej twarzy niesforne włosy i przejechał dłonią po jej policzku. – Jakby coś się działo, to masz mi to zgłosić, dobrze?
-Dobrze tato! – Przewróciła oczami.
-To nie brzmiało zbyt seksownie, wiesz kochanie? – Zaśmiał się, a blondynka przysunęła się do niego. Naprawdę od dawna się nie kochali, nawet nie całowali, nie licząc pocałunków w policzek na „dzień dobry” i „dobranoc”. Tak bardzo za nim tęskniła. Strasznie jej go brakowało. Cholernie brakowało tej bliskości z nim, z najcudowniejszym mężczyzną pod słońcem. Brakowało jej tego uczucia spełnienia. Delikatnie musnęła jego usta, a potem bardzo szybko się potoczyło.




                                           

5 komentarzy:

  1. ooo, poprawiłaś mi nastrój nowym rozdziałem, uwielbiam Twoje opowiadanie!
    zastanawia mnie tylko jedna rzecz... czy Lumen w końcu przyzna się Kirkowi do tamtej zdrady tej nocy, podczas której poznała Natalie?
    czekam na kolejne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śle tamten rozdział napisałam. To nie była część o Lumen tylko o Natalie, więc dziewczyna nikogo nie zdradziła ;)

      Usuń
  2. Super, że jest nowy rozdział! Dzień z Lumen to dobry dzień. Oby następna część była jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa. Jak tak ładnie mnie prosicie o nowy rozdział, to może tuż po świętach dodam ;)

      Usuń
    2. No i gdzie jest ten obiecany rodział? ;.;

      Usuń