Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

28 stycznia 2013

Carolina drama 9

Witam!
Dedykuję to Natalie, która mnie wspiera, czyta i kocha (mam nadzieję) :* Pamiętaj, głównie dla Ciebie to piszę :*:*:*


            Już powinien być w domu od jakichś dwóch godzin, a śladu po nim nie było! Zdenerwowana siedziała na kanapie, mimo tego, że powinna już od dawna spać, bo była zmęczona. Czekała na niego i czekała. Miała ochotę spuścić mu łomot, albo chociaż wszcząć porządną kłótnię „małżeńską”. Mógł przecież zadzwonić, że będzie później czy coś, ale ten wolał ją olać i zająć się swoim nowym zespołem. Pewnie piją i to ostro! „Trzeba było z nim pójść i go przypilnować!” Jeszcze pewnie jakieś cizie się do niego kleją, bo był mega przystojniakiem! Zaczynała już świrować. W głowie miała pełno obrazów. Najbardziej ją przerażała wizja Kirka uprawiającego seks w ciasnej łazience z jakąś lalką.
-Gdzie on do kurwy nędzy jest?!
            Poszła do kuchni zrobić sobie herbatkę. Do kubka „niechcąco” wlała sobie dwa kieliszki wódki, tak dla znieczulenia i odprężenia się. Ciepły napój zrobił się naprawdę wyborny. Rozluźniła się dzięki temu i troszkę uspokoiła. Później stwierdziła, że herbaty pić nie będzie, tylko samą czystą. Nie zdążyła nawet zapalić sobie papierosa, bo usłyszała dźwięk wsadzanego klucza do zamka. Poszła szybko pod drzwi wejściowe i skrzyżowała ręce na piersi.
-Ooo oooo moooje słoneczkoooo! – Kirk był kompletnie zalany. Ledwo utrzymywał się na własnych nogach. – Daj pysia kochanie!
-Kirk! Jesteś kompletnie pijany!
-No bo… widzisz… świętowaliśmy przyjęcie mnie do zespołu i tak jakoś wyszło.
-To szkoda ci było paru centów, żeby mnie uprzedzić, że wrócisz później?! Wiesz, jak kurewsko się martwiłam?!
-Już dobrze kochanie, dobrze…
-Jakieś przepraszam może kurwa?!
-Przepraszam?
-Pytasz się mnie o to kurwa?!
-Kicia, nie czepiaj się!
-Ja się czepiam?! Do kurwy nędzy, nie wkurwiaj mnie bardziej!
-Okres masz?
-Kirk… wiesz co? Wrócę jak ochłonę!
-Coo? Kicia?
            Nie słuchała go już, a błagał o przebaczenie, bo chyba zrozumiał (na reszcie!) swój błąd. Była zbyt wkurwiona na niego. Założyła kurtkę i buty. Chciała już wyjść, ale chłopak ją próbował zatrzymać. Usiłował ją przytulic do siebie, ale wywinęła mu się.
-Kirk, nie wkurwiaj mnie bardziej!!! Mam cię kurwa dość! – wyszła trzaskając za sobą drzwiami.
-Koteczku, przepraszam cię bardzo…
-Muszę ochłonąć, nie wiem o której wrócę!
-Jest zimno.
-I chuj!
-Chcesz marznąć? Może lepiej ja pójdę, skoro przeszkadza ci spanie ze mną pod jednym dachem
-Słucham?!
-No…
-Dobra, nie ważne, idę już więcej się nie odzywaj. Może do rana wrócę!
-Poczekaj…
-Żegnam!


 ~*~

           
            Może inaczej, odkąd w złości wyszła z domu, nie miała gdzie się podziać. Była zima, więc spanie na dworze odpadało. Mogła tylko znaleźć sobie faceta na jedną noc, albo komuś obciągnąć za kasę w ciemnej uliczce i spać w podrzędnym moteliku. Nawet rodziny nie miała, więc kto miałby ja przygarnąć na kilka dni? Przyjaciółek też nie miała… była sama. Miała tylko jego, a on ją wypierdolił! Tylko człowiek bez serca mógł tak zrobić, a miała go za kogoś, kto ją kocha, a może jej się tylko wydawało, że tak było. Że tak naprawdę chciał się z nią pieprzyć i nic poza tym? A ona coś do niego czuła.
            Weszła do jakiegoś niezbyt wyrafinowanego baru, w którym na wejściu śmierdziało papierosami, ale to jej nie przeszkadzało. Przynajmniej tu nie padał śnieg i temperatura nie była na minusie. Zajęła sobie miejsce na jednym hokerze. Zdjęła kurtkę i odwiedziła na oparcie.
-Poproszę whisky na dwa palce z kostką lodu! – Rzuciła do barmana, a po chwili otrzymała swój trunek. Zapłaciła za niego dwa dolary! To dużo zważając na to, że za wiele w kieszeni nie miała. Wiedziała, że nie powinna wydawać na takie głupoty, ale cholernie chciało jej się wypić coś mocniejszego. Po kryjomu rozglądała się dookoła i szukała jakiegoś łatwego celu, a było ich tu pełno.
-Łazienka czy uliczka? – Zapytał facet w starszym wieku.
-Łazienka – odparła  i poszła z nim do kibla. Starała się załatwić to szybko. Nie zważała na jego złośliwe komentarze i śmiechy. Za obciągnięcie temu oblechowi zarobiła trzydzieści dolców, starczy na dwie nocki w moteliku! Po całym zdarzeniu szybko stamtąd uciekła.
            Śnieg dumnie skrzypiał pod jej stopami. Lubiła ten dźwięk. Było już dość późno, a ona miała sporą drogę do przebycia. Nie stać ją było nawet na autobus, wolała oszczędzać. W końcu i tak straciła trochę pieniędzy na alkohol. Szła i szła… a końca nie było widać. Postanowiła, że pójdzie na skróty, bo było cholernie zimno, a jej chciało się spać. W oddali widziała jakieś sylwetki ludzi, przestraszyła się, ale nie zawróciła - to był błąd. Minęła jakąś grupkę szybkim krokiem. Tego się spodziewała…
-Ej! Laleczko, poczekaj na nas!
            Przyśpieszyła jeszcze bardziej, aż w końcu zaczęła biec przed siebie. Czuła, że ją gonią. Obróciła się za siebie i rzeczywiście tak było! Byli coraz bliżej i bliżej, a ona już nie miała siły po tak długim spacerze, nawet adrenalina nie pomagała. W końcu udało jej się wybiec z zaułku, ale oni nadal za nią podążali. Wpadła niechcący na jakąś młoda dziewczynę, która szła sobie w przeciwną stronę.
-Przepraszam bardzo! – Ponownie obejrzała się za siebie. Ona również spojrzała w tę samą stronę.
-Coś się stało? – zapytała. – Zrobili ci krzywdę?
-Nic takiego… po prostu mnie gonili… nie wiem czemu.
-Jesteś cała zmarznięta! Choć do mnie, to nie daleko, ogrzejesz się ciepłą herbatą.
-Nie dziękuję… to bardzo miłe z pani strony, ale…
-Nalegam! – Odpowiedziała dziewczyna stanowczym tonem. – O nie mów mi „pani” nie jestem wiele starsza od ciebie.
-Nie chcę przeszkadzać…
-Nie zrzędź jak stara baba.. – Zaśmiała się. Nie potrafiła jej odmówić, była bardzo przekonywujący, a ona bardzo zziębnięta i spragniona.


~*~


            Miała na imię Natalie. Miała siedemnaście lat, czyli rok młodsza od Lumen, a już nie miała własnego domu, bo z niego uciekła. Nie dziwmy się, każdy z takiej patologii chciałby uciec, a ona po prostu to zrobiła, bo miała dość marzeń o lepszym życiu. Ojciec pił, matka piła, ojciec bił, matka biła, nie było dobrze oj nie było. Kiedy postanowiła się usamodzielnić był jeszcze ciepły wrzesień, mogła spać na dworze, to nie był problem. Albo włóczyła się do późna po mieście, znajdowała klienta, dostawała kasę za seks i miała ciepłe łóżko do dyspozycji na całą noc. Ciężko jej nie było, bo była ładna, a ładni mają łatwiej w takich sprawach. Miała już paru stałych klientów, więc nie musiała się bać o nic. Miała nawet sponsora, który kupował jej to, co chciała, ale on niestety wyjechał w sprawach interesów i chyba o niej zapomniał, bo obiecywał, że będzie jej przesyłać pieniądze.
-Jesteś taka młoda…
-Przestań gadać jakbyś byłą wiele lat starsza. Różnimy się tylko rokiem!
-Ale ciebie spotkało tyle nieszczęść! Nie masz łatwego życia i w ogóle…
-Ty też nie miałaś łatwo…
-Ale ja nie musiałam... no wiesz…
-Kurwić się? Proszę cię, nazywaj rzeczy po imieniu.
-Nie, jakoś mi tak głupio.
-Lumen, jestem dziwką, nie unikaj tego słowa.
-No ale… mogę o coś spytać?
-Jasne.
-Jak to jest… no wiesz…mieć tylu facetów bez żadnych zobowiązań?
-To tylko praca… raz się zauroczyłam, ale szybko mi przeszło. A ty?
-Ja jestem zwykłą dziewczyną… rozumiesz…
-Ale mieszkasz ze swoim chłopakiem i masz 18 lat, to dziwne trochę. Dziewczyny w twoim wieku nie robią takich rzeczy, poza tym rodzice…
-Matka nie żyje, a ojciec odszedł gdy byłam mała. Więc nie miałam z kim mieszkać i zamieszkałam z Kirkiem.
-A te blizny? – Spojrzała znacząco na jej ręce.
-To? Moja głupota.
-Nie gadaj! Sama to sobie zrobiłaś?
-Był taki epizod w moim życiu… nogi też mam poharatane, ale wybacz, nie będę się rozbierać.
-Aż tak siebie nienawidzisz?
-Jeszcze bardziej. To nic, ja chciałam sobie twarz pociąć, bo nie mogłam na siebie patrzeć. Tak wiem, mam porytą banię, mam nawet na to papiery.
-Jesteś…
-Schizofrenia paranoidalna. Kłaniam się nisko! – I tak zrobiła, wybuchając przy tym śmiechem. Natalie nie wiedziała, czy też może się śmiać. – Spokojnie, nie masz czego się bać – powiedziała, gdy zobaczyła jej minę – biorę leki. Ludzie zawsze tak reagują, kiedy im mówię, co mi jest, to zabawne, bo boją się ludzi z tą choroba, nie wiedząc co to tak naprawdę jest. Dobra… może mój chłopak inaczej zareagował, ale to on jest wyjątkiem.
-Słyszałaś głosy i widziałaś różne postacie?
-Tylko słyszałam głosy, ale za to jakie! – Uśmiechnęła się i wypiła łyk swojej herbaty. – Kazały mi kogoś zabić albo coś sobie robić i między innymi się cięłam… np. ta blizna, to przez głos! Ale dzięki niemu poznałam swojego Kirka.
-Jak to?
-Bo poharatałam sobie ręce, szłam ulicą, on mnie zauważył i zabrał do siebie do domu, żeby opatrzyć.
-Nie bałaś się?
-Coś ty! Od zawsze pragnęłam, żeby zwrócił na mnie uwagę! –Zachichotała. – I zwrócił… od tamtej pory nie odstępował mnie na krok.
-Musi cię bardzo kochać, ty go z resztą też.
-Bardzo go kocham, ale czasem mnie wkurwia, tak na przykład dziś… wrócił kompletnie pijany i to późno i się wkurwiłam. Wyszłam z domu na spacer i tak spotkałam ciebie! Na szczęście, nawet nie wiesz jak się cieszę, że na mnie wpadłaś kochana!
-Dziękuję ci za wszystko, ale już nie chcę ci przeszkadzać, jesteś pewnie padnięta i…
-Chyba żartujesz! Nigdzie nie idziesz. Będziesz mieszkać z nami do póki się nie ustabilizujesz!
-Ale jak to? Ja nie mam pieniędzy i…
-To będziesz po prostu mi pomagać w domu i tym się odwdzięczysz. Bez gadania, już tu mieszkasz! Witaj w nowym domu!
-A Kirk?
-Co Kirk?
-No… nie będzie zły?
-Ja się nim zajmę, nie przejmuj się nim, to uroczy chłopak.


~*~


-Eeee… kochanie, możesz się obudzić?
-Nie, nie mogę! Nadal jestem na ciebie kurewsko zła!
-No dobrze… znaczy nie dobrze, ale… w naszej kuchnie jest jakaś laska… w twoich ciuchach…
-Natalie, ma na imię Natalie i będzie z nami mieszkać jakiś czas.
-Jak to? Wczoraj wyszłaś i wróciłaś tu z jakąś dziewczyną i ja nic o tym nie wiem?!
-Jak to nie wiesz?! Mówiłam ci wczoraj! Byłeś tak pijany, że nic nie pamiętasz! Nienawidzę cię kurwa za to!
-Kochanie…
-Nie kochaniuj mi tu! Jestem bardzo na ciebie zła i nawet nie wiem, co możesz zrobić, żeby mnie jakoś udobruchać.
-Ale ja wiem co.
-Na seks nie licz! Musisz poczekać aż ochłonę! – Wstała wściekła z łóżka. Kirk usiadł na miejscu, na którym przed chwilą leżała i obserwował jak jego półnaga dziewczyna się ubiera i wychodzi z pokoju. Nadal nie miał pomysłu jakby ją tu przeprosić, skoro zwykłe przepraszam nie starcza. Po chwili wstał i wyszedł za nią. Dogonił ją dosłownie w momencie, kiedy chciała schodzić na dół. Objął ją w tali i wtulił policzek w jej łopatkę.
-Kochanie, bardzo cię przepraszam. Przysięgam ci, że to już się więcej nie powtórzy.
-Czemu ja nie potrafię się na ciebie wkurzyć? – Westchnęła ciężko i obróciła się do niego przodem. – Na ciebie nie da się długo złościć, jak ty to robisz?
-Jestem po prostu zajebisty.
-Taaa i bardzo skromny.

2 komentarze:

  1. Najbardziej ją przerażała wizja Kirka uprawiającego seks w ciasnej łazience z jakąś lalką. -> mnie by bardziej przerażała wizja Kirka uprawiającego seks z facetem w tej łazience :D
    „niechcąco” -> zastanawiam się czy to dobra odmiana
    na reszcie! -> KICIU to się razem pisze :D
    ale chłopak ją próbował zatrzymać. -> próbował ją zatrzymać :D składnia Kwiatuszku :*
    Miała tylko jego, a on ją wypierdolił! -> o ciekawe :D
    Nie daleko -> razem
    Tali -2X i?

    tiririri mialam nadzieje ze spotka Jamesa czy coś... powie kirkowi o... zarobionej kasie?
    jezu nie wiem co pisac bo i tak jesteś cudowna :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuję kochanie, nie spodziewałam się :O :*

    Pewnie, że czytam, że wspieram i że kocham <3
    Aż normalnie rzygam tęczą, kurwa! Kocham Cię Kirkowa Moja <3

    // Tak, NATALIE :D

    OdpowiedzUsuń