Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

18 stycznia 2013

Carolina drama 7

Wituję Was!
Dobra, nie mogłam wytrzymać, wybacz Rose :*
Za błędy Was przepraszam, ale nie mam siły na gmeranie w tym syfie i ich wyłapywanie!








Chłopak stał pod jej drzwiami już jakieś dobre pięć minut. Dobijał się i dobijał, ale nit nie otwierał. Nacisnął klamkę, ale było zamknięte.
-Lumen?! – Nie usłyszał odpowiedzi. Obszedł cały dom, musiał przedrzeć się przez krzaki, co nie było łatwe w nocy, wyszedł z nich cały poharatany, ale nie obchodziło go to, bo bardziej martwił się o dziewczynę. Wszędzie były pogaszone światła, cisza jak makiem zasiał, robiło się wręcz upiornie. Okna były pozamykane, więc nie miał jak wejść do środka Nawet lufcik u Lumen w pokoju był zamknięty, a zwykle go otwierała i zostawiała w spokoju. Ostatecznie wrócił do punktu wyjścia. Nie chciał tego robić, nie lubił tego, poza tym nie jego ukochanej, ale taka była konieczność. Wyciągnął z kieszeni drucik i próbował nim otworzyć uparte drzwi. Na dworze było cholernie zimno toteż usiłował się dostać do środka jak najszybciej. W końcu zamek ustąpił. Pchnął lekko skrzydło drzwiowe i niepewnie wszedł. Nadepnął na coś, bo chrupnęło mu coś pod stopami. Szybko zapalił światło. Spojrzał na podłogę – rozbite lustro. „Co tu się działo?” – zapytał siebie samego. – Lumen? To ja, Kirk, kochanie jesteś tu? – Nadal nie uzyskiwał żadnej odpowiedzi. Szedł dalej. Dalej było coraz gorzej, wszędzie walały się ubrania, potłuczone naczynia, dosłownie wszystko było zdemolowane, a śladu dziewczyny nie było. Zaczynał się niepokoić coraz bardziej. Obszedł cały parter, a żywej duszy nie znalazł. Została tylko góra. Wbiegł po schodach i pierwsze, co zobaczył w świetle lampy ulicznej – krew. Przeraził się nie na żarty! – Lumen! – Udał się do jej pokoju, tam ją znalazł. Leżała na łóżku, była pokaleczona dosłownie wszędzie. Jej biała sukienka przybrała krwawy kolor, nie ruszała się. – Kochanie! – podbiegł do niej. Żyła! Oddychała!
-Kirk… - Podniosła się powoli. Jej makijaż znalazł się już od dawna na policzkach. Była cała zapłakana. Chłopak szybko przytulił ją do siebie. Nawet nie musiał pytać, co się stało, bo sama zaczęła opowiadać. - Ona umarła, rozumiesz? Tamtej nocy… miała zawał czy chuj wie co, nie wiem, byłam w szoku…
-Twoja matka nie żyje?! – Dla niego też był to duży szok.
-Spokojnie, jebnięta Lumen jej nie zabiła… teraz zostałam sama…
-Masz mnie kochanie, zaopiekuję się tobą.
-To miłe… może ci się wydawać dziwne, że jakoś niespecjalnie to przeżywam, ale.. głupio to zabrzmi… cieszę się, że to tak się skończyło, w końcu jestem wolna!
-Lu, co ty gadasz?! Jak może ci nie być przykro z powodu śmierci matki?!
-No dobra… na początku mi było smutno, potem byłam wściekłą, co z resztą widać, a potem… teraz jest już ok. Nie ma co ryczeć już, stało się i trudno. Po jutrze pogrzeb, przyjdziesz?
-Lulu…
-Nie mów tak do mnie! – Zaśmiała się i pocałowała go w policzek. – Tęskniłam za tobą!
            Kirk objął jej policzek dłonią i pocałował lekko w usta.
-Ja za tobą też, ale na seks nie licz, trzeba tu posprzątać!


~*~


            Sprzątanie całego domu trochę im zajęło czasu, prawie całą noc, ale za to od razu zasnęli. Kirk był bardzo zdziwiony reakcją Lumen na śmierć matki. Wydawała się taka radosna, a przecież powinno być odwrotnie! Przez chwilę rozważał motyw, że to ona ją zabiła, ale jak niby miała wywołać u niej zawał? Owszem, leki, tylko skąd by je wzięła, ukradła jakiejś babci? Poza tym nie wyglądała na morderczynię, chociaż kto ją tam wie. Miała żółte papiery! Mogła być zła na nią za to, że zamknęła ją w szpitalu psychiatrycznym, ale to tylko dla jej dobra. Przecież nawet nie narzekała na pobyt tam, podobało jej się, że poznała nowych ludzi, z którymi nadal utrzymuje kontakt. Spojrzał na nią, już nie spała. Jej cudowne, szafirowe oczy patrzyły na niego i uśmiechały się.
-Czekaj! Myśl dalej, wyglądasz wtedy seksownie!  - Zaśmiała się i pocałowała go w usta na dzień dobry.
-Jak się spało?
-Bardzo dobrze. Przynajmniej teraz nikt mi dupy nie truje, że śpię w nocy z chłopakiem!
-Nie mów tak kochanie, nie wypada.
-Boisz się, że jej duch będzie nas nawiedzał? Daj spokój, nie wierzę w duchy!
-To była twoja matka, należy jej się trochę szacunku.
-Niszczyła mi życie, nic jej się nie należy!
-To nie zmienia faktu, że…
-Kirk! Właśnie została sama, nie mam żadnej rodziny!
-Przecież…
-Zamieszkaj ze mną. Jeszcze niedawno tego chciałeś.
-Wiem… w sumie to dobry pomysł, będę cię miał na oku!


~*~


-Kochanie! Już dawno powinnaś być gotowa.
-Nigdzie, kurwa, nie idę!
            I na tym temat się skończył. Choćby chciał ją wyciągnąć dźwigiem z łóżka, to i tak by mu się nie udało. Przysiadł się obok niej i pogłaskał ją po głowie.
-To twoja matka, powinnaś…
-Mie mów mi kurwa, co powinnam! Nie idę i koniec!
-Czemu nie chcesz iść?
-Źle się czuje.
-Nie ściemniaj!
-Psychicznie!
            Zrobiło mu się jej żal. Chyba w końcu zrozumiała, że została sama, nie ma już żadnej rodziny… znaczy się rodzinę miała, jakieś tam dalekie ciotki, czy inne wujki, ale nie utrzymywała z nimi kontaktów. Ojciec? Chuj go wie, jak dla niej mógł nie żyć, nie obchodził jej wcale.
-Rozumiem… kochanie, ale naprawdę powinnaś.
-Nie jestem wstanie! Zobacz na mnie.
            Dopiero teraz odsłoniła swoją twarz, była cała zaryczana. Może rzeczywiście nie powinien jej na siłę ciągać na ten pogrzeb? Ale powinna pójść…
-Kochanie… pożegnasz się z nią, proszę cię…
-Masz rację… ale nie chcę, żeby ludzie mnie widzieli w takim stanie.
-Będzie dobrze, chodź, pomogę ci się ubrać.


~*~


Kirk zawiązywał właśnie krawat, kiedy jego dziewczyna ubierała się w łazience.
-Kochanie, spóźnimy się, jeśli się nie pospieszysz.
-Jeszcze chwilka…
-Może w czymś ci pomóc?
-Chcesz mnie umalować? – Zaśmiała się. – Nie dzięki, będę wyglądać jak panda.
-Ale za to słodka panda!
Uśmiechnął się sam do siebie. Przystojnie wyglądał w garniturze! Sam się wprosił do łazienki. Oparł się o framugę i skrzyżował ręce na piersi.
-No, no, no… - Zmierzył dziewczynę wzrokiem. Miała na sobie czarny gorset, obszyty czarną koronką a do tego piękną, króciutką spódnicę. – Kochanie… wyglądasz bardzo seksownie, tak niepogrzebowo.
-Dziękuję skarbie, ale na seks nie licz, mamy żałobę! – Odwróciła się do niego przodem. Miała przerażający makijaż na twarzy. Była blada jak sufit i te oczy… przerażające! Nic się nie odezwał na ten temat, bo nie chciał wszczynać kłótni. Jednak uważał, że make up na Coopera, nie był odpowiedni na pogrzeb. Podszedł do niej. Złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie.
-Wiem, że jest ci ciężko, ale pamiętaj, masz we mnie oparcie.
-Dziękuję ci, jesteś kochany! – Uwiesiła się na jego szyi i szepnęła mu na ucho. – Kocham cię.
-Ja ciebie też skarbie, ja ciebie też.
Do kościoła na mszę dojechali jego starym gruchotem. Kirk zaparkował niedaleko świątyni. Przejście tego małego odcinka drogi zajęło im trochę czasu, ponieważ Lumen nie chciała się zbytnio spieszyć. Widać, że nastrój jej się pogorszył, a on nie wiedział, jak ma jej pomóc.
-Dobrze się czujesz?
-A jak myślisz? Matka mi zmarła!
I więcej się już słowem nie odezwał. W kościele nie było dużo ludzi, większość z nich dziewczyna znała, jacyś starzy przyjaciele matki, trochę rodzinki no i nawet on przyszedł - nie wiadomo po chuja. Razem z Kirkiem zajęli ostatni rząd, bo nie chciała siedzieć gdzieś z przodu. Cały czas ją obejmował, żeby przypadkiem się nie rozryczała, a widział jak stały w jej oczach łzy. Od czasu do czasu całował ją w skroń i upewniał się czy wszystko z nią w porządku.
-Nie jest ci zimno kochanie? – Zapytał, kiedy wyszli z kościoła.
-Jest w porządku. – wyszeptała.
-Lumen! - „Jeszcze tego brakowało!” Ścisnęła mocniej dłoń Kirka. Podszedł do nich średniego wieku mężczyzna, jeszcze bez siwych włosów, uśmiechał się cały czas, co było podejrzane na tę okoliczność. – Czego tu szukasz?! Nie musiałeś przychodzić!
-Musiałem Lumen, musiałem. Chciałem się z nią pożegnać.
-Przecież nic dla ciebie nie znaczyła!
-Nieprawda… nie mów tak.
-To były twoje słowa chuju! Lepiej stąd wypierdalaj, albo się do mnie nie odzywaj!
            Kirk się tylko przelotnie uśmiechnął i pociągnął za sobą rozwścieczoną dziewczynę, która nie mogła ochłonąć po spotkaniu z owym mężczyzną.
-Jak mniemam, to to był…
-Tak, nie rozmawiajmy o tym chuju!
-Lumen  - „O nie, to znów on!” – Musimy jeszcze o czymś pogadać.
-Czego znów kurwa chcesz?!
-Może niech pan da jej spokój dziś. – Odezwał się w końcu Kirk- chyba widać, że nie ma dziś nastroju na rozmowę z panem.
-To moja córka, chyba mam prawo…
-Tak, tak. Miał pan do niej prawo, teraz Lu jest pełnoletnia i może robić, co chce, a teraz proszę ją zostawić w spokoju!
-Młody człowieku, chyba nie wiesz z kim masz do czynienia! Chcę z nią pogadać. – Złapał Kirka za ramię i próbował go odciągnąć od dziewczyny, a potem szybko się potoczyło. Zaczęło się od zwykłej szarpaniny, a później ojczulek dostał w pysk od Kirka za wyzywanie Lumen od dziewek i szmat. Chłopak pociągnął ją za rękę w stronę samochodu. Dziewczyna była w szoku, że stanął po jej stronie i że walnął w ryj jej ojca. Naprawdę zrobiło to na niej ogromne wrażenie, była mu wdzięczna i nie miała pomysłu jak mu się odwdzięczyć. Kirk niemalże wepchnął ją do grata. Widać, że był bardzo zdenerwowany. Wsiadł po swojej stronie i starał się uspokoić.
-Kirk… dziękuję, że stanąłeś po mojej stronie! – Pocałowała go w policzek, a potem delikatnie w usta.
-Należało mu się prawda?
-Tak! Od dawna sama chciałam to zrobić, a le nie miałam tyle odwagi co ty!
-Nikt nie będzie obrażał mojej dziewczyny!
-Chyba nie zasługuję na takiego faceta jak ty.
-Maleńka, nie pierdol, to ja na ciebie nie zasługuję! Jesteś wspaniała.
-Bzdury gadasz!


~*~


         Pogrzeb przebiegł trochę inaczej niż się tego spodziewał. Myślał, że Lumen sobie poradzi i nie będzie aż TAK płakać, ale chyba jeszcze dobiła ją ta cała sytuacja z ojcem. Całą drogę powrotną przespała, była tak zmęczona ryczeniem. Kirk wyciągnął ją z samochodu i wniósł do domu. Położył na łóżku. Zastanawiał się, czy nie powinien jej rozebrać i przebrać w coś wygodniejszego, ale w ostateczności przykrył ją kołdrą i zszedł na dół. Teraz miał trochę czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Jeszcze niedawno chciał z nią mieszkać, wydawała mu się to dość fajna sprawa, ale nie wiedział, że jej życie się tak szybko potoczy i że zostanie sama, znaczy się miała jego, ale nie o to teraz chodziło. Mieszkanie ze sobą dwóch niedoświadczonych ludzi, to czyste szaleństwo. Przecież żadne z nich nie było odpowiedzialne, no może on bardziej od niej, ale też bez większego szału. Jakoś nie wyobrażał sobie tego, a wiedział doskonale, że z dnia na dzień będą już pod jednym dachem. Z jednej strony fajnie - będzie ją miał blisko siebie, czego zawsze bardzo chciał, ale z drugiej - nie będzie miał za dużo prywatności i ciszy jak dotychczas. Skończy się nocne picie z przyjaciółmi, w końcu „młoda” ma szkołę i musi się wysypiać, no i rzecz jasna uczyć! Kto jej pomoże z nauką? No przecież nie on. Tępy nie był, ale większość z tych szkolnych bzdur już dawno pozapominał, są przecież ważniejsze rzeczy na świecie! Poza tym nie wróżył sobie kariery naukowca tylko raczej muzyka, a do tego jest potrzebny talent i wiedza muzyczna, a nie wiedza wyniesiona z budy! Kolejna sprawa… bał się, że cała ta tęsknota za nią uschnie i przez to zniszczy się ich związek. Będzie ciężko, ale wiedział, że będą sobie musieli dać radę sami, bo mają tylko siebie.

10 komentarzy:

  1. To Ty powinnaś mi wybaczyć, ze mam taki poślizg :(

    OdpowiedzUsuń
  2. 1.Dobijał się i dobijał, ale nit nie otwierał. -> nikt xd
    2.Jej makijaż znalazł się już od dawna na policzkach. -> ej no... albo znalazł się dawno albo jest już od dawna :D
    3.Mie mów mi kurwa, co powinnam! -> nie
    4. Zobacz na mnie. -> chyba popatrz :D
    5. a le nie miałam tyle odwagi co ty! -> ale :D

    no ale pierdolić "błędy" uwaga! Duffowa komentuje!
    -Ja za tobą też, ale na seks nie licz, trzeba tu posprzątać! -> o taaaaaak ciekawe ciekawe że sam by nie chciał! xd

    była mu wdzięczna i nie miała pomysłu jak mu się odwdzięczyć. -> o serio nie wiedziała? jakaś mało domyślna hahahaha!

    Z jednej strony fajnie - będzie ją miał blisko siebie, czego zawsze bardzo chciał, -> no tak :D seks na zawołanie nie? :D

    yyyyy pogubiłam się w jakim właściwie oni są wieku? a w jakim byli w pierwszym rozdziale? :D
    tatuś... co tatuś takiego zrobił konkretniej? napiszesz później coś więcej?
    makijaż na Coopera! o me gusta
    ależ ona rozchwiana emocjonalnie :D raz ma gdzieś że matka umarła, raz ryczy jak bóbr a jeszcze przy innej okazji jest radosna albo coś :D
    Duffowa kocha i bardzo się cieszy, że nie czekasz aż Rosie przeczyta hahaha bo ja się nie mogę doczekać każdego kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! wklepałam dobrze kod za pierwszym razem! :D (teraz pewnie mi się nie uda xd)

      Usuń
    2. jednak się udało! jakie dziś ze mnie dziecko szczęścia :D

      Usuń
  3. Blog przejęłam od tego rozdziału... wcześniej pisała go moja kuzynka, wielka fanka gunsów na kilka miesięcy.... i chyba nawet wiem o kogo ci chodzi o duffową tak ? wiem że ona od niej zgapaiał ale co ja kur mogłam to był jej blog

    OdpowiedzUsuń
  4. dziękuje a zrozumienie swojego bloga, owszem mam ... ale tego było mi jakoś tak szkoda. nie wiem czemu tu masz adres mojego bloga po przeniesieniu http://diary-of-axl.bloog.pl/
    a tu stary http://diary-of-axl.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja wiem co będzie dalej <3 nananana :D eNeczka :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jest jes.. spoko a jelsi chodzi o diary to żadne rozdiał już nihdy nie bd tam od nikogo zgapiany możesz byc spokojna

    OdpowiedzUsuń