Witam!
Miało być dłuższe, ale nie jest... niech tylko Lumen wyjdzie ze szpitala, to akcja się troszkę rozkręci :3 (mam bynajmniej taką nadzieję!)
Z dedykacją dla mojej e"N"eczki :*
Każdy
dzień wyglądał zupełnie tak samo. Już nawet straciła rachubę czasu. Żyła od
posiłku do posiłku i odwiedzin Kirka. Poznała tu parę fajnych ludzi, z którymi
przesiadywała. Większość chorych przebywała tu na depresje, lęki, anoreksję i
dwubiegunowość. A co jej było? Nie wiedziała. Nie rozmawiała o tym z lekarzem,
chyba się bała. Ale tak na serio… miała mieć jakieś badania psychologiczne,
których chyba się nie doczeka. Pani doktor odwiedzała ją codziennie i pytała
się jak tam, czy wszystko gra, naprawdę wspaniała kobieta, szkoda tylko, że
odeszła z pracy po jej trzech dniach pobytu w szpitalu. Dostała nowego lekarza
prowadzącego, który okazał, a raczej okazała się, jeszcze lepsza od
poprzedniej. Można by rzec, że to aż nie możliwe. Naprawdę inteligentna, młoda
kobieta! Nie była świeżo po studiach, widać, że już miała do czynienia z
pacjentami.
-Dzień dobry Lumen. Mogę cię prosić
na rozmowę? – Zawsze tak zaczynała! Lumen podniosła się z chęcią z łóżka i
poszła za nią. – Czemu leżysz ciągle w łóżku? Jest tak za każdym razem, kiedy
po ciebie przychodzę!
-Akurat trafia pani na takie pory.
Wieczorem zaczyna się dopiero moje życie towarzyskie.
Nic
nie odpowiedziała, tylko zaśmiała się. Otworzyła drzwi od malutkiego
pomieszczenia, w którym znajdowały się tylko dwa krzesła i biurko, i zamknęła
za nią drzwi.
-Usiądź sobie. – I tak zrobiła. –
Dziś trochę cię pomęczę. Muszę znać odpowiedzi na pewne pytania, niektóre nie
będą fajne, ale to jest konieczne.
-Dobrze, nie ma sprawy.
No
i potem przestało być jej do śmiechu. Kobieta pytała się dosłownie o wszystko.
Musiała znać każdy szczegół z jej dzieciństwa, życia w szkole, jak tam w domu,
standardowe pytania. Opowiedziała jej wszystko o swoim przedszkolu, że była
bardzo wesołym dzieckiem, szybko się uczącym, wtedy jeszcze mieszkał z nią i
matką ojciec, dopiero w podstawówce zaczęło się wszystko psuć. Tata ich
opuścił, a dziewczyna obniżyła się w nauce, zaczęła opuszczać szkołę, palić,
pić, a to wszystko przez tego jednego człowieka. Teraz, w liceum nie szło jej
najlepiej, miała dużo nieobecności, szlajała się w czasie szkoły ze swoim
chłopcem. Zdarzało jej się, że się uczyła i zaliczała testy na czwórki, trójki,
ale to i tak nie było zbyt dużo, bo z większości przedmiotów nie zdawała po
prostu. Nie była jakąś głupią dziewczyną, wręcz przeciwnie, była cholernie
inteligenta, wszystko szybko łapała, ale to nie z jej winy jest chora na to, co
jest i ma problemy ze sobą. To m.in. przez chorobę miała problemy ze szkołą,
nie potrafiła pogodzić tych dwóch rzeczy ze sobą. Ciężko było w niej wysiedzieć
z głosami, które non stop na każdej lekcji utwierdzały ją w jej beznadziejności
i głupocie, albo kazały zepchnąć kogoś ze schodów, ot tak dla rozrywki. Opowiadanie
o rozwoju choroby bardzo ją dobiło, zaczęła płakać, nie chciała o tym mówić,
ale wiedziała, że musiała, to było konieczne, żeby wystawić jej poprawną
diagnozę i dobrać odpowiednie leki. Ciężko przez to przebrnęła. Niby się
oswoiła z myślą, ze jest chora, ale z drugiej strony mówienie o tym po raz
kolejny ją męczyło psychicznie. Na szczęście podczas przesłuchiwania – jak to
nazywała – nie słyszała pieprzonego głosu. Nie, przeprasza, odezwał się raz,
żeby przypomnieć jej, że nie ma prawa nic o nim mówić, ale jak widać miała go
gdzieś, bo chciała bardzo, chciała wyzdrowieć! Później przeszła do życia
płciowego (Miała kłamać, że wciąż było martwe? Ależ skąd, chyba lubiła się
chwalić tym, że nie była już dziewicą, w końcu to nie wstyd – z takim
przystojniaczkiem?!), narkotyków, alkoholu i wszelkiego rodzaju używek. Lumen
nie kłamała, mówiła prawdę. Tak – spała już z facetem, tak - piła, tak - dużo
paliła, nie - narkotyków nie brała, może czasem zapaliła ziółko, ale to
naprawdę było rzadko. Z takich ciekawszych pytań… doktorowa pytała się o
relacje z matką, cóż, tu skłamała, powiedziała, ze są w porządku. Po prostu nie
miała ochoty uczęszczać na żadną terapię rodzinną z kochaną matulką.
~*~
Tak
cudownie było na dworze. Mroźny wiaterek wiał sobie, ptaszki dawały koncert. Po
prostu żyć nie umierać. Było pięknie biało, wszędzie leżał niezadeptany i
niezabrudzony śnieg.
-Witamy na wolności! – Powiedział
Kirk i od razu oberwał lekkiego kuksańca w brzuch. – Za co?!
-Nie nabijaj się ze mnie! Nawet nie
wiesz, jak bardzo się cieszę z tej przepustki! Siedziałam w zamknięciu cztery
tygodnie!
-Kochanie, to nie miało być
złośliwe.
-Ale tak zabrzmiało!
-To przepraszam cię w takim razie. -
Nie byli już na widoku, więc szybko sprzedał jej całusa w policzek.
-W usta to nie łaska?! - Poprawił
się. – Obiecałam ci coś…
-Chyba wiem co – wymruczał jej do
ucha i lekko je przygryzł. – Jedziemy do ciebie czy do mnie?
-Do ciebie, masz wolną chatę, chyba
ze masz już jakiegoś lokatora…
-Nie mam jeszcze, nikt się nie
zgłasza.
-Też bym się bała z tobą mieszkać!
-Ty nie miałabyś się czego bać. A
może jesteś chętna, mam wolne miejsce w łóżku…
-Człowieku, mieszkam z matką i nie
mogę jej zostawić, już rozmawialiśmy na ten temat!
-Pytam, bo może zmieniłaś zdanie.
-Może kiedyś… w sumie wiesz… to nie
głupi pomysł, tylko moja matka średnio akceptuje to, że „szlajam się z
kolesiem, co wygląda jak początkujący żul”.
-Nawet mnie nie zna.
-Chcesz to zmienić?
-Dobra, cofam to…
~*~
-Daj mi chwilkę, przebiorę się –
przyłożyła mu palec do ust, które tak bardzo jej pragnęły. Wymknęła się z
pokoju z torbą do łazienki. Kirk siedział zrezygnowany na łóżku i tępo
wpatrywał się w drzwi, już nie mógł się doczekać. Czekanie na nią trochę mu
czasu zabrało, a le w końcu stanęła w futrynie w bardzo obcisłej, krótkiej
sukience, która zakrywała wszystko to, co w niej kochał. Bladość swoich nóg
ukryła pod czarnymi pończochami, które były zbędnym dodatkiem. Próbowała
uśmiechnąć się do niego uwodzicielsko, co jej nie wyszło, bo po chwili ryknęła
gromkim śmiechem. Zarumieniła się uroczo i podeszła do niego. Chłopak zdał
właśnie sobie sprawę, że gapił się na jej biust, który pięknie wyglądał zza
dekoltu. Wstał i złapał ją za biodra. Delikatnie ją pocałował w usta. Zaczął
zsuwać jej ramiączka, odsłaniające jej idealne barki. Po boku sukienki było
zapięcie. Uniósł jej rękę delikatnie do góry, złapała za zamek i powolutku
zaczął go rozpinać. Postanowił ściągnąć jej sukienkę przez nogi, a nie jak to
zwykle robił przez górę. Opięty na pośladkach materiał stawiał opór, ale
pociągał go na przemian z lewej i prawej strony, udało mu się w końcu pokonać
najszersze miejsce bioder. -Kochanie tak na przyszłość. Mała czarną łatwiej
ściąga się przez głowę. - Zaśmiała się i przywróciła tym go do rzeczywistości.
Jego oczy przeniosły się na jej stanik. Był idealnie dopasowany. Czarny,
obszyty kwiecistą koronką. Majtki były z kompletu, co było widać. -Zaciąłeś
się?
-Ja tylko…oglądam sobie…
Lumen
uniosła jedną brew ze zdziwienia. Kirk zastanawiał się skąd jego laska ma pas
do pończoch, ale to raczej nie było teraz najistotniejsze. Miał problem ze
znalezieniem zapięcia od niego. Nie chciał, żeby dziewczyna się z niego
nabijała, więc odpiął pończochy. Najpierw zaczął zsuwać jedną, jednocześnie
całując jej nogę. Z drugą uczynił to samo. Teraz musiał się pozbyć pasa.
Okazało się, że jest zawiązywany z tyłu, a kokardka jest sprytnie ukryta.
Dziewczyna wsunęła chłodnawe dłonie pod koszulkę chłopaka i ściągnęła ją. Chciał
pozbyć się jej stanika, ale kiedy jego ręce dotarły do „zapięcia” okazało się,
że go tam nie ma. Lumen zaczęła chichotać z jego przerażonej miny.
-Z przodu kochanie.
Przeniósł swoje ręce na przód i po wielkim wysiłku odpiął go
w końcu.
-Piękne.
-Kirk!
-Uwielbiam cię taką, jaką Bóg cię
stworzył.
-Przykro mi, ale nie zamierzam
chodzić cały czas nago, bo taką mnie wolisz.
-Szkoda.
-Szkoda? Chcesz, żeby wszyscy mnie
oglądali bez ubrań???
-No dobra… może tego jednak nie
chcę…
Objął
ją ponownie w tali i obrócił się tak, ze dziewczyna stała tyłem do łóżka.
Pchnął ją delikatnie, a ta opadła na materac. Klęknął nad nią i przygwoździł
jej ręce po obu stronach głowy.
-…będziesz musiała teraz tak
poleżeć.
Puścił jej nadgarstki i klęknął, żeby mieć lepszy widok na
jej biust.
-Przestań się gapić!
-Jesteś zbyt piękna.
-Przestań!
Zasłoniła ręką woje piersi i chciała wstać, ale jej na to
nie pozwolił.
-Kochanie proszę cię. Zabierz rękę.
-Nie!
-Chcę sobie je pooglądać.
-Nie ma mowy!
-Kochanie zabierz łapkę.
-Ehhh…
Oparł głowę
o jej ramię i zaczął całować jej bark i delikatnie podgryzał go. Jego ręce
błądziły po jej brzuchu. Przejechał z dwóch stron rękoma począwszy od jej pach,
boku i skończywszy na biodrach, gdzie zaczynały się jej majtki.. Złapał
delikatnie za końce i powoli zsuwał. Lumen podkurczyła trochę nogi, żeby było
mu łatwiej ściągnąć z niej bieliznę. Chciała z powrotem wyprostować nogi, ale
chłopak przytrzymał ją za kostki, uniemożliwiając jej tego. Pogłaskał ją po
łydce, później troszkę wyżej po kolanie i w końcu zaczął bawić się w głaskanie
jej ud.
-Kochanie!
-Musisz uzbroić się w cierpliwość
mój najdroższy skarbie.
-Nie każ mi tak długo czekać.
-Skoro nalegasz.
Chłopak powrócił do poprzedniego zajęcie pieszczenia jej
nóg, ale tym razem całował je, a nawet czasem podgryzał delikatnie jej
jedwabistą skórę. W końcu zlitował się nad nią i zrobi, to na co długo czekała.
Zaczął ją pieścić.
-O taaak! Kochanie jesteś…Mmmm…
-Cieszę się, że ci się podoba mój
najdroższy skarbie.
-Aaaaaa! Jesteś Zaaajebisty!
Dziewczyna zaczęła płonąc z podniecenia. nie chciał, żeby doszczętnie
zdarła gardło i powrócił do niej na górę.
-Dziękuję.
-Było dobrze?
-Zajebiście. Teraz moja kolej.
-Nie kochanie…teraz…
Zaczął
odpinać pasek od spodni.
-…zaczniemy bawić się razem.
-Ale…
Ściągnął spodnie. Przyjemność rozebrania go
do końca zostawił Lumen. Dziewczyna zamieniła się z nim miejscami, teraz to ona
była na górze! Patrzyła się na niego łobuzersko. Wpiła się w jego usta. Przejechała palcem po jego torsie i
pocałowała w szyję. Zjeżdżała z pocałunkami coraz niżej, aż do jego męskości.
Wzięła go do ust. Oddech chłopaka zrobił się cięższy i szybszy. Z dumą patrzyła
na zadowolenie, które malowało się na jego twarzy. Przejechała językiem po
całej długości jego penisa i znów objęła go swoimi wargami. Powolutku
doprowadzała go do szaleństwa. W pewnym momencie przestała. Chwyciła jego
penisa u nasady i nabiła się na niego. Wygięła się do tyłu i krzyknęła cicho.
Oparła ręce o jego klatkę piersiową i zaczęła powoli podnosić się i opadać.
Wbiła paznokcie w jego pierś i pocałowała go namiętnie w usta. Ugryzła go w
szyję, a później pocałowała to miejsce, żeby uśmierzyć ból. Przyśpieszyła swoje
ruchy. Całowała i lizała go po całym torsie. Czasami zdarzało jej się go
podrapać, albo ugryźć. Zagryzła dolną wargę. Pocałowała go ostatni raz w usta i
krzyknęła. Orgazm musiała zahamować gryząc go w ramię, co za bardzo mi się nie
spodobało. Wytrysnął do jej wnętrza. Opadła na niego. Objęła jego kark rękoma i
wtuliła głowę w jego szyję. Dyszała ciężko. Była całkowicie wyczerpana. Chłopak
otulił ją swoimi rękoma.
-Przepraszam,
ja nie wiem co mnie napadło, przepraszam, nie chciałam cię gryźć, przepraszam…
-Cii...
było cudownie. Podobało mi się. Byłaś taka napalona... kotku, kocham cię.
-Przepraszam.
Boli cię jeszcze? Mogę przynieść lód, czy coś.
-Nigdzie
nie pójdziesz. Leż tu ze mną. Kocham cię.
-Ja
ciebie też. Dobranoc…
-Kolorowych
snów.
~*~
Ten
dzień nie był jakimś najbardziej szczęśliwym w jej życiu – powrót do szpitala.
Ale wracała z myślą, że MOŻE niedługo już ją wypuszczą, w końcu dostała
przepustkę, a jak się je dostaje, to dni pobytu są policzone. Leki już brała od
dłuższego czasu, więc powinny już działać, a raczej działy, bo głosu było
znacznie mniej. Już nie mogła się doczekać dnia, w którym kompletnie ucichnie!
Kurde, nie nadązam z czytaniem :(
OdpowiedzUsuńzwolnię w takim razie :)
Usuńnawet kurwa nie próbuj! :*
Usuńbtw... nawet nie wiesz jak mi sie nie chce wklepywać tej zapory kodowo-tekstowo-liczbowej xd
Usuńw 90% przypadkach musze wklepywać ją po 3-4 razy bo nie umiem rozszyfrowac kodu xd
Usuńhahaha ale Ci spam robię kochana :*
KOCHAM CIĘ ZA DEDYCZEK I OPOWIADANIE <3
OdpowiedzUsuńENECZKA. :D
Też Cię kocham :*:*:*
Usuń:*:*:*
Usuńrzygam tęczą xD
Usuńhahaha jak ja gdy zobaczyłam dedyk :D
Usuńeneczka. :D
bez przesady;p
Usuń"dziewczyna obniżyła się w nauce, zaczęła opuszczać szkołę," -> obniżyła się w nauce? bardziej by pasowało "opuściła się w nauce i zaczęła wagarować" czy coś?
OdpowiedzUsuńeee... czerwona sukienka... czemu ja tam wyłapałam słowo MĄŻ?!
-Kochanie tak na przyszłość. Mała czarną łatwiej ściąga się przez głowę. - Zaśmiała się i przywróciła tym męża do rzeczywistości. ??!! wtf?!
omnomnomnomnomnomnom jaki perwers! pogryźmy Kirkaaaaaa! :D
wybacz ze tak późno no ale sama rozumiesz jak się wczoraj męczyłam z podatkami lokalnymi :D
o co ci do huja chodzi ?! http://another-history-of-guns-n-roses.bloog.pl/?ticaid=6fe65
OdpowiedzUsuńuuuuuuu błąd ortograficzny? ile masz lat dziecko, że używasz takich słów a nie potrafisz ich prawidłowo napisać?
UsuńHahahaha, dzięki anonimku :*
Usuń