Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

11 lipca 2012

Cleymore - 2

Witam!
Długo nic nie dodawałam, a rozdział mam napisany już od dawna, po prostu myślałam, że coś dopiszę. Już nie wiem co ma się dziać dalej, więc kolejny na pewno szybko się nie pojawi.



            Co ją ciągnęło do zabijania facetów? Dobre pytanie. Mordowałaby kobiety, ale je trudniej było uwieść, nie tolerowała niepowodzeń. Pierwsze zabójstwo było przypadkowe. Była to niewinna zabawa z pewnym kolegą. Była młoda i głupia. Utopiła go w jeziorze. Wkurzył ją. Nie miała najmniejszej ochoty pływać, a on ją wrzucił do jeziora. Trzymała go pod wodą dość długo, nie była do końca świadoma tego, co robi, z czasem on przestał wierzgać. To był ten początek. Spodobała jej się władza nad ofiarą, pełna kontrola, błagania o litość i lamentowanie.
            Jej dzieciństwo nie należało do najpiękniejszych. Ojciec ją molestował, kiedy był pijany, on też przyczynił się do jej morderstw. Mściła się za tego zboczeńca! Matka też piła, w końcu zabrano ją do domu dziecka, nikt nie chciał jej stamtąd wyciągnąć, bo była nieznośna i bardzo wulgarna. Ciekawe jacy ludzie by byli, gdyby przeżyli to samo co ona. Była regularnie bita przez opiekunki za brak posłuszeństwa. Dostawała coraz to wymyślne kary, aż w końcu osiągnęła pełnoletność i wyrwała się z tego koszmaru, ale nie na długo… Za murami nie było tak pięknie jak jej się wydawało. Dorosłe życie było ciężkie. Trudno było zdobyć złamanego grosza na kromkę chleba. Kiedy brakowało jej pieniędzy na życie, to sprzedawała swoje ciało za śmieszne kwoty, ale to było tylko ciało. Po jakimś czasie się wycwaniła. Zwabiała mężczyzn do lasu na seks, tam ich zabijała jednym strzałem w głowę i grabiła wszystkie cenne przedmioty i banknoty. To był świetny interes. Zawsze znalazł się ktoś, kto miał chcice. Jakoś trzeba było przetrwać na tym zacnym świecie.
            I tak to się zaczęło, tak powstała Cleymore. Była tu i teraz, nie powinna zaglądać w przeszłość. Teraz stała nad zlewem i obmywała swoje blaszane dzieci z krwi. Na pamiątkę po poprzedniej nocy zerwała z szyi ofiary łańcuszek z Matką Boską i przyczepiła do swojej kolekcji na nadgarstku. Kiedyś pobierała kropelki krwi na pamiątkę i przechowywała je w lodówce, dopiero po kilku razach stwierdziła, że zdjęcia są najlepszym rozwiązaniem.

            Miała kilka połączeń nieodebranych, kilka nagrań na sekretarkę i kilka sms’ów. Widać, że Gale się o nią martwi, ale żeby aż tak?
-Boże! Słońce, tak się o ciebie martwiłem!
-Spokojnie, dzwonię z piekła.
-Kochanie, więcej mnie tak nie strasz!
-Nie rozmawialiśmy ze sobą tylko kilka godzin, nie panikuj.
-Nie panikuj?! Bałem się, że coś ci się stało! Jesteś u siebie w domu?
-Tak..
-To czekaj, już do ciebie jadę!
-Gale, nie przesadzaj, jest trzecia nad ranem. Połóż się i śpij.
-Skarbie, nie zasnę, bo tęsknię. Jeżeli jesteś bardzo zmęczona, to połóż się i zostaw mi klucze pod wycieraczką.
-Proszę cię, nie przesadzaj.
-Do zobaczenia!
            Chwilami miała go naprawdę dość, ale był taki kochany, kiedy się o nią martwił. Widać, że ją bardzo kocha. Wiedziała, że zawsze może na niego liczyć, że przyjedzie do niej o każdej porze, nie ważne jak daleko by był tylko po to, żeby ją przytulić, albo życzyć dobrej nocy. Musiała tylko szybko schować rzeczy, których nie powinien widzieć. Nie miała zamiaru się kłaść spać, ale zostawiła klucz tam gdzie prosił, nie chciała być wyrwana z kąpieli.
            Ze snu wyciągnęła ją obca ręką owijająca się wokół jej tali. Szybko zerwała się na nogi i była gotowa biec do kuchni po nóż, ale rozpoznała twarz swojego ukochanego.
-Gale!
-Spodziewałaś się kogoś innego?
-Wystraszyłeś mnie! Zobacz jak mi serce bije!
-Podejdź bliżej słońce.
-Spadaj zboku!
            Wślizgnęła się z powrotem pod ciepłą kołdrę. Chłopak pocałował ją w czoło i przytulił do siebie.
-Masz szczęście Gale, byłam gotowa cię zabić!
-Mam szczęście, bo mam ciebie.
-Czemu ty mi tak słodzisz?
-Bo cię kocham słońce. A ty mnie też?
-Bardzo mocno.
-Co bardzo mocno?
-Bardzo mocno cię kocham głuptasie!
            Prawda? Kłamstwo? Prawda… może jednak kłamstwo. Trudne pytania,  na które nie znała odpowiedzi. Może jednak coś do niego czuła. Nie był trupem, więc cos musiało ją z nim łączyć. Może… może tak… może i nie.


-Śpiąca królewno! Zrobiłem ci śniadanie, wstawaj!
-Gale, odpieprz się z łaski swojej.
-Ile zamierzasz spać? Jest już dziesiąta.
-Późno się położyłam. Daj mi się wyspać!
-Nic z tego, nie na mojej zmianie!
            Poczuła chłód ogarniający jej ciało. Skuliła się, żeby zatrzymać więcej ciepła, ale to nic nie dało. Była bardzo wkurwiona na niego za to, że pozbawił ją kołdry, która była taka cieplutka.
-Gale debilu!
-Też cię kocham żabko.
            Już miała go spoliczkować najmocniej jak potrafiła, ale jej chłopak przytulił ją do siebie. Potem jakimś cudem zaczęli się całować. Już prawie zapomniała, że jest na niego zła. Dała się ponieść emocjom. Gale złapał ją za biodra i rzucił ją z powrotem na łóżko. Cleymore zachichotała, lubiła, kiedy ją tak traktował, sprawiało jej to przyjemność. Rozrzucił jej włosy na poduszce i wpił się w jej usta. Całowali się jakby świat miał się za chwilę skończyć. Nie chcieli przestać, było im razem za dobrze. Po raz kolejny tonęli w rozkoszy i miłości do siebie. Zdarł z niej koszulkę. Atakował językiem każdy odsłonięty kawałek jej chłodnego ciała. Pożądał jej o każdej porze, podniecała go, nie ważne co miała na sobie, albo czego nie miała. Seks był tylko przyjemnym dodatkiem miłości. Pokazywał jej wtedy jak bardzo ją kocha, szanuje. Zawsze starał się jej dawać jasno do zrozumienia, że jest tą jedyną. Już nie raz miał w planach jej się oświadczyć, panikował, nie miał na tyle odwagi, żeby wyciągnąć przed siebie pierścionek zaręczynowy. Znał za dobrze jej stosunek do zawierania małżeństwa, nie pochlebiała tego, a on bardzo chciał, żeby była na zawsze jego.
-Kocham cię, wiesz?
-Hyhym…
            Mruknęła i nie pozwoliła, żeby znów zabrać głosu. Pochłaniała go.
-A ty mnie?
            Spojrzał na nią z góry. Widział złość w jej oczach, nie powinien był przerywać pocałunku, wiedział o tym doskonale.
-Gale, jestem już w samych majtkach, może się za mnie weźmiesz?
-Odpowiedz tylko na to pytanie.
-Tak!
            Łapczywie podążała za jego wargami, ale on coraz bardziej się od niej odsuwał.
-Czyli mnie nie kochasz…
-Kocham cię głupku!
-Jesteś pewna, że to miłość?
            Usiadł na skraju łóżka i wpatrywał się w swoje stopy. Dziewczyna wciągnęła na siebie koszulkę i usiadła obok. Patrzyła się na jego smutną twarz, zrobiło jej się go żal.
-Tak, jestem tego pewna. Jeszcze żyjesz, więc coś do ciebie czuję.
-Coś? Czyli nie jesteś pewna. Bo Cley… ja naprawdę cię kocham. Nigdy nie czułem tego… inne kobiety nie działały tak na mnie jak ty.
-Gale, ja naprawdę cię kocham, tylko ty mnie rozumiesz.
-I dlatego mnie kochasz?
-Kocham cię, bo jesteś… zawsze jesteś obok mnie.
-Po prostu czasem mam wrażenie, że… że nie chcesz ze mną być.
-Ja… wiesz, że nie miałam w życiu łatwo.. nie umiem okazywać uczuć… a w szczególności nie wiem, jak okazać ci miłość.
            Położyła mu dłoń na udzie. Objął ją obiema rękoma i spojrzał jej w oczy.
-Kocham cię Gale, nigdy nie przestanę, nigdy nie pokocham innego, nigdy…
-Ja ciebie też Cley, nie pozwolę ci odejść, zapamiętaj to sobie.


            Wtuliła się w jego klatkę piersiową i przymknęła powieki. Było jej z nim dobrze, nigdy nie spodziewała się, że będzie mieć kogoś takiego jak on. Wróżyła sobie raczej życie w samotności, a na jej drodze pojawił sią Gale. Poznali się przez wspólnego znajomego, który był również dilerem. Ona wtedy brała wszystko garściami, on tylko popalał marihuanę. I tak to się zaczęło… na jednej z imprez, uratował ją przed macającym ją facetem, odprowadził do domu i już nigdy jej od tamtej pory nie opuścił. Chemia zaczęła działać pomiędzy nimi dość szybko, prawie po pierwszym spojrzeniu, przynajmniej w jego przypadku. A ona… miała wtedy inne zasady, nie chciała się wiązać, nie obiecywała mu tego, stopniowo wskakiwała na wyższy poziom i przyswajała się z posiadaniem faceta. Ratował ją nie raz przed głupimi rzeczami, które sobie chciała robić. Kilka razy chciała się zabić, ale on nie pozwalał jej pójść na tamten świat, nie na jego zmianie. Był cudowny pod każdym względem, ideał mężczyzny. Nikogo takiego nie spotkała dotychczas… jest jedyną osoba, której tak bardzo ufa… kocha… Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie zdolna do miłości, raczej wszystkich nienawidziła. Za nim też nie przypadała. Ale od nienawiści do miłości jest krótka droga.
            Kończyła zawiązywanie pętli. Miała w tym spore doświadczenie, czasem lubiła się w to bawić. Podsunęła tylko pod sznur taboret. Chwyciła koniec i sprawdziła, czy się nie zarwie pod jej ciężarem. Nie! No coś Ty, ona nie zamierzała się zabić, nie w takiej chwili! Wyciągnęła swój rewolwer z kabury i wycelowała w bruneta.
-Wstań!
            Wydawała rozkaz, nie miał wyjścia, musiał się posłuchać. Po woli wstał. Nawet nie mógł się odezwać, bo starannie zakneblowała mu buźkę. Obeszłoby się bez tego, ale za dużo jęczał i błagał o litość.
-Właź na stołek!
            Przez chwilę się zawahał, ale wykonał polecenie. Cleymore pomogła mu zawiesić sznurkowy naszyjnik na szyi. Poklepała go po ramieniu i skoczyła ze stołu.
-Na trzy skaczesz na ziemię, zrozumiałeś?
            Kiwnął głową, chciał coś powiedzieć, ale nie mógł.
-Raz… dwa… dwa i jedna czwarta… dwa i jedna druga… dwa i… trzy!
            Klasnęła w dłonie, bo miała nadzieję, że skoczy, ale nie zrobił tego. Kurewsko ją to rozzłościło! Wycelowała i odstrzeliła mu jedno kolano. Zduszony krzyk przeszył mieszkanie. Uśmiechnęła się na widok tryskającej krwi. Mięśnie na jego szyi jeszcze przez chwilę starały się go ratować, ale na próżno. Wisiały już przed nią zwłoki Gale’a…
-NIE!
            Obudziła się zdyszana. Z trudem nabierała powietrza w płuca. Była cała spocona.
-Cley, musisz się tak drzeć o drugiej rano?
-Ja… Gale, przepraszam cię.
            Położyła się z powrotem tyłem do niego. Chłopak objął ją ręką w tali i wtulił policzek w jej łopatkę.
-Znów koszmar?
-Nawet coś gorszego.
-Chcesz o tym pogadać?
-Nie i ty też nie chcesz. Nie chciałam cię budzić, przepraszam.
-Nic się nie stało kotku, zaśniesz?
-Chyba…
            Ale nie zasnęła, nie mogła. Bała się, że znów będzie się jej coś podobnego śniło. Nie chciała krzywdzić swojego chłopaka, niczemu nie zawinił.




            Tym razem wyjechała poza swoje miasto. Przecież nie mogła tylko w nim grasować, inne wioski też powinny poczuć dreszczyk emocji, będą przez to sławne dzięki Rzeźnikowi z Los Angeles – taki m tytułem została obdarowana przez media. Dziwne… nie była pierwszym seryjnym mordercom, który otrzymał podobny tytuł. Widać, że redaktorzy nie mieli głów pełnych pomysłów, totalna nuda. Jeżeli zżerałeś swoje ofiary, to byłeś nazywany wampirem (tutaj nazwa miasta, gdzie zjadałeś ludzi), bardzo oryginalnie, bardzo.
            Nie spakowała za wiele. Trochę ciuchów, sprzęt , liny, taśma… przydałby się jakiś rzeźnicki fartuch, ale to jeszcze zdąży nadrobić. Właściwie jej morderstwa mogłyby być bardziej wymyślne. Krojenie ludzi zrobiło się trochę nudne. Jest przecież tyle sposobów… Z drugiej strony jakby zmieniła swoją taktykę, to policja zaczęłaby szaleć i jej poczynania zostały przepisane nowemu przestępcy.
            Skórzany fotel był zimniejszy niż przypuszczała. Przynajmniej wiedziała, że autko było warte swojej ceny, więc nie powinna narzekać na chłodne siedzenia. Samochód wdzięcznie zaburczał, kiedy zaciągnął benzynę. No to w drogę!
            Trochę to trwało zanim wyjechała z centrum i przemieszczała się polnymi drogami do jakiejkolwiek mieścinki z barem. Podziwiała mijane widoki. Nie widziała zbyt wiele z bardzo prostej przyczyny – była noc, widoczność prawie zerowa. Przyuliczne latarnie też za wiele nie oświetlały, za to nienawidziła tej pory dnia, chociaż… na swój sposób była cudowna, niezwykła, piękna. Ukrywała wszystko to, co jej się nie podobało. Pochłaniała swoim mrokiem wiele niedoskonałości, brzydotę.
.

            Nie był przystojny… wręcz obrzydliwy! Nie miała pojęcia, jak mogła na niego patrzeć, ale już niedługo. Wiozła go swoją Impalą w stronę pobliskiego lasu. Facet uporczywie starał się ją macać, ale nie była aż tak łatwa wbrew pozorom. Nienawidziła tych ich obrzydliwych łap na swoim ciele. Miała wrażenie, że są śliskie jak macki ośmiornicy, na tę myśl aż się wzdrygnęła.
-To już niedaleko, prawda?
-Tylko jeden zakręt, skarbie. Aż tak ci śpieszno?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
            Uśmiechnęła się pod nosem i dodała gazu. Nie kłamał, las zaczynał się dokładnie za zakrętem.

-To co?
            Podszedł do niej, chciał ją dotknąć, ale szybko uciekła.
-Poczekaj… muszę coś wziąć z samochodu.
            Odetchnęła z ulgą. Wyciągnęła ze swojej torby stary rewolwer i po chwili celowała w mężczyznę.
-Ej, ej, ej, mała
-Zamknij ryj, albo ci go odstrzelę!
-Spokojnie…
-Pozwoliłam ci się odzywać?! Już pod drzewo! Plecami do mnie!
            Posłuchał jej, nie miał wyjścia. Ten głupiec miał nadzieję, że ujdzie z tego życiem, niedoczekanie. Podeszła do niego, złączyła jego nadgarstki razem i owinęła je taśmą klejąca, kilkukrotnie dla pewności. Szarpnęła go za ramie, zmuszając go do odwrócenia się. Zakleiła mu też usta, żeby nie wkurwiał jej swoim biadoleniem. Wróciła się do pojazdu po linę. Wystarczyło, że się tylko odwróciła a ten gnojek chciał jej uciec. Była szybka. Dobrze strzelała, prawie odstrzeliła mu kolano. Teraz leżał na leśnej ściółce, jego noga była zalana krwią, musiała trafić a jakąś większą żyłę, bo tryskało z rany nieźle. Wolnym krokiem podeszła do niego. Kopnęła go z całej siły w brzuch.
-I co chciałeś zrobić Harry? Spierdolić mi? Oh, nie udało się… jaka szkoda.
            Teraz przestrzeliła mu kolano. Krzyczał i wił się z bólu, wcale ją to nie ruszało. Kucnęła obok niego i uśmiechnęła się. Wyciągnęła zza paska nóż myśliwski.
-Zaczynamy zabawę!
            Ostrze było przeznaczone tylko do jednego – obdzierania zwierzyny ze skóry. To właśnie zamierzała uczynić ze swoją ofiarą, ale zamierzała pozbawić go tylko fragmentów. To była dla niej nowość, nigdy wcześniej się w to nie bawiła. Najpierw pozbyła go małego prostokąta z ramienia, było ciężko, bo facet się ciągle wił, darł i wszystko inne po trochu. Później zastanawiała się, co dalej, co zrobić ze skórą. Mogła ją zostawić w lesie, albo zabrać ze sobą. Nie widziała głębszego sensu przechowywania skóry w domu, więc zostawiła ją przy ofierze. Ta zabawa nie przypadła jej do gustu, raczej już nigdy nie będzie chciała tego robić. Szkoda czasu i nerwów. Zabiła gościa mocnym pchnięciem noża w mostek – zgon natychmiastowy.

            Wszystko zostawiła przy ciele, oczywiście bez noży, pistolet gdzieś rzuciła w krzaki, nie był jej już potrzebny. Poza tym naoglądała się filmów jak to policjanci łapali złoczyńców namierzając ich poprzez kaliber pistoletu, z którego ofiara została zabita. Zaraz! Ten ziomek nie był zastrzelony, tylko ugodzony nożem, a to chyba różnica, jednak wolała nie ryzykować. Władzom przestrzelone kolano raczej też by się nie spodobało. Ktoś mógłby pomyśleć, że władze złapią ją przez ten cholerny rewolwer. Nic z tego, ukradła go, to będzie tylko fałszywy trop.
            W domu zaparzyła sobie ciepłą herbatę. Może to nie było odpowiednia godzina na picie ziół, ale potrzebowała melisy, żeby się trochę uspokoić i rozgrzać. Gale spał u siebie, więc miała łóżko całe dla siebie.


-Czytałaś?
-Gale, nie drzyj się tak, obudziłeś mnie!
-Kobieto, jest 12!
-No i masz z tym jakiś problem?
-Znów zaatakował?
-Ktoś cię skrzywdził?! – gwałtownie usiadła, prawie krzyknęła do słuchawki.
-Rzeźnik znów zaatakował.
-I dlatego do mnie dzwonisz?! Pojebało cię?!
-Dzwonię, bo… kochanie, wiesz, że się o ciebie martwię.
-Jesteś popierdolony Gale, wiesz, że to ci nie ujdzie płazem. Wkurwiłeś mnie na maksa.
            Był przewrażliwiony. Jak mogła zaatakować sama siebie? Nie rozumiała tego. Dobra, on przecież nie wiedział, że ona jest rzeźnikiem. To że kiedyś jakiś facet ją zgwałcił, to nie znaczyło, że od tamtego czasu wszyscy chcą ją skrzywdzić. On był po prostu zbyt natrętny w tych sprawach i to ją wkurwiało.

3 komentarze:

  1. Nowy na:
    http://bulwar-rozwianych-marzen.blogspot.com/
    Zapraszam.

    Czemu mnie nie informujesz? :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie nowy rozdział? Proszę, nie porzucaj tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowa notka? Zaintrygowało mnie to opowiadanie i jego bohaterka. Na początku nie komentowałam, bo nie wiedziałam, co miałabym napisać, ale teraz boję się, że nie dodasz żadnej nowej notki, więc piszę, żebyś wiedziała, że są ludzie, których interesują losy Cleymore.
    A.

    OdpowiedzUsuń