Witam!
O dziwo szybko się z tym uwinęłam. Dobre filmy robią swoje ;)
Z dedykacją dla Tali, która czekała na rozdział :*
Błędów mi się sprawdzać nie chciało, więc wybaczcie.
Znalezienie
jej trochę czasu zajęło. Miała inne nazwisko, ale imię wciąż to samo. Nic się
nie zmieniło, nadal miała tę parszywą mordę bogatszą tylko w kilka zmarszczek.
Jennifer, jak ona nienawidziła tego imienia! Wpadała w szał, kiedy je słyszała.
Imię to jedno, a widzieć osobę, która je nosi to drugie. Czas się nad nią nie
litował, ale… „nadal jest ładniejsza!” Oparła
się o ścianę i rozryczała jak małe dziecko. „Pierdolona
zawsze była lepsza! Wszystko szło po jej myśli!” Osunęła się na ziemię. Nie
mogła teraz płakać! Nie w takiej chwili! Poderwała się i postanowiła się
uspokoić. Szła korytarzem pogrążonym w mroku. Przyglądała się zdjęciom, na
których widziała wesołą rodzinkę. Szczęśliwy, przystojny mąż, a jakby inaczej.
Tylko tacy się za nią oglądali. A synek? Także uroczy. Aż rzygać się chciało tą
idealnością państwa Harris. Przemierzając dalej olchową podłogą doszła no drzwi
znajdujących się po prawej stronie. Uchyliła je lekko. Łazienka. Biała
łazienka. Nic specjalnego. Podążając za swoją zemstą, natrafiła bodajże na
biuro Kena, mąż Jenny nie miał tak na imię, ale był prawie tak doskonały jak
plastikowa lalka. Zapaliła sobie światło, żeby lepiej się przyjrzeć. Ściany,
podłoga, sufit były drewniane, co było normalne w starych domach. Sklepienie
było bogato zdobione, podobało jej się to. Czuła się, jakby przeniosła się o
jedno stulecie wstecz. Na regałach stały dumnie stare książki, które głosiły
mądre rzeczy. Widocznie pan pustak nie był taki głupi, na jakiego wyglądał. Za
solidnym, potężnym biurkiem wisiał gargantuiczny obraz przedstawiający scenę
polowania. Przypominał zmiksowanie dzieł Picassa i Moneta, obrzydliwy jednym
słowem. To chyba jedyna rzecz, która nie była „ach” i „och” jak wszystko inne.
Nigdzie nie było śladu kurzu! Nie wierzyła w to, że siostrzyczka jest taka
porządna. Podejrzewała raczej, że to dzięki zatrudnionej sprzątaczce. Przecież
jakby to złotowłosa piękność miałaby sprzątać i brudzić tak delikatne i
wrażliwe rąsie?
Pokój
dziecięcy poznała po tapecie w słodkie, kolorowe zwierzątka. Latorośl leżała
sobie w kołysce, mogła mieć dopiero dwa lata. Był całkiem nieświadomy tego, że
wredna ciotka Lilith obserwuje go podczas snu. Nie wiedziała czy powinna
współczuć szczeniakowi, że ma dzianych rodziców, którzy zniszczą go poprzez
rozpieszczenie. Pogłaskała go po policzku… „wyśmienita,
jędrna skóra. Wprost idealna na moje nowe rękawiczki!” Uśmiechnęła się
szeroko. Wyciągnęła spod jego główki puszystą poduszkę z kaczuszką. Nic nie
zawinił… ale był do niej tak podobny…
-Wybacz
maleńki…
Szepnęła i zaczęła go dusić. Nie
sprawiało jej to żadnej przyjemności. Mordowanie niewinnego, więc czemu to
robiła? Nie chciała, żeby w przyszłości dowiedział się, kim byli jego rodzice.
Nie chciała, żeby tęsknił za nie wartościowymi ludźmi, więc wybrała właśnie to rozwiązanie.
Posmutniała na chwilę, kiedy przestał oddychać.
-Teraz
jesteś w lepszym miejscu.
Drzwi skrzypnęły. Panował chłód
i spokój. Firanka niespokojnie falowała, jakby wiedziała, że tej nocy zdarzy
się coś jeszcze gorszego. Postawiła swoje stopy na dywanie. Tak przyjemnie ją
łaskotało futerko. Z chęcią by na nim została, ale miała bardzo ważną rzecz do
zrobienia. Usiadła obok siostry. Pogłaskała ją policzku. Obudziła się. Najpierw
nie rozpoznała Lilith, ale kiedy… krzyknęła. Lil zatkała jej usta dłonią i
zaczęła uspakajać.
-Ciii…
to tylko ja.
-Przecież…
Lilith… skąd… ale nie żyjesz już od 8 lat!
-Wiem.
Nie bój się, proszę. Nie skrzywdzę cię.
-Jakim cud…
-Nie
tu. Porozmawiajmy gdzie indziej, nie chcę go obudzić.
Jennifer
nie była pewna, czy powinna. Duch odszedł i pozwolił jej wstać. Pani Harris
odziała się w szlafrok. Niepewnie przeszła obok dziewczyny. Zeszły na dół, do
kuchni.
-Zaproponowałabym ci coś do…
-Nie
trzeba.
Pani
domu wstawiła sobie wodę na herbatę czy kawę.
-Tęskniłam..
– Szepnęła.
-Lilith… ja również. Tylko… ta cała
sytuacja jest dość dziwna…
-Trochę,
ale… szukałam cię, chciałam z tobą porozmawiać. Brakuje mi ciebie, rodziców i…
-Rodzice nie żyją. Zostali… zostali
zamordowani pięć dni temu.
-Jak
to?!
-Nie
wiem Lilith, nie mam pojęcia… na pogrzebie.. wyglądali okropnie mimo tego, że
się zajęto zwłokami… z resztą, to co z nich zostało… ten pieprzony morderca
zabrał ich oczy! Rozumiesz to?! Jak ktoś mógł być tak okrutny?! Przecież to
byli mili, starsi ludzie, którzy mają kochającą rodzinę…
Rozpłakała
się. Duch siostry otulił ją swoimi zimnymi ramionami i usiłował uspokoić.
-Pierdolony
psychopata!
-Gdybyś ich widziała…
-Nie
płacz już, proszę.
-Jak mam nie płakać?! To byli nasi
rodzice! Nie obchodzi cię to?!
-Obchodzi…
tylko widzisz… wiesz, nie jestem żywa, nie czuję, nie mam emocji, Jenny. Nawet
nie odczuwam smutku.
-Łżesz!
-Nie
kłamię, Jenny. Jestem czymś bez uczuć.
-Po
co tu przyszłaś?! Czemu mnie… nawiedzasz?!
-To
dość zabawne…
Zaśmiała się. Odsunęła blondynkę
od siebie na długość ramion.
-Bo
widzisz… spieprzyłaś mi życie, Jenny.
-Nie
gadaj głupot! Przecież nic nie robiłam!
-Wydaje
ci się skarbie. Miałaś wszystko, co chciałaś, nękałaś mnie, bo byłam młodsza…
ale pewnie nie pamiętasz, z resztą, po co miałabyś pamiętać swoją siostrzyczkę,
która się zapierdoliła?! W końcu problem z głowy, prawda?
-Nie mów tak! Przecież wiesz, że
nadal cię kocham Lilith.
-Zapewne…
jednak, ja nie kocham ciebie, Jenny. Nienawidzę cię. Tak kurewsko cię
nienawidzę, że zaraz cię zapierdolę, rozumiesz?!
Lilith zaśmiała się przez łzy.
Patrzyła się jak Jennifer sztywnieje z szoku. Pchnęła ją lekko na krzesło, ale
ta nie chciała usiąść.
-Jenny,
nie utrudniaj.
-Co ty odpierdalasz?!
-Nie
drzyj się, chyba nie chcesz obudzić swojego syneczka, prawda?
-Skąd… skąd wiesz, że…
-Ucięliśmy
sobie małą pogawędkę. Fajny z niego dzieciak. Szkoda, że już go więcej nie
zobaczysz.
-Lilth,
przestań żartować w ten sposób!
-Zawsze
byłaś taka głupia… przez te lata nie zmądrzałaś. Nie zobaczysz go już, nie
pozwolę ci na to, rozumiesz? Zabiję cię, obiecuję. Jak będziesz grzeczna, to
wybiorę mniej drastyczny sposób. Więc proszę cię po raz ostatni. Zamknij ryj i
siadaj na tym jebanym krześle!
Usiadła, nie miała wyjścia. Z
każdą sekundą bała się jej coraz bardziej. Nie sądziła, że jest wstanie ją
skrzywdzić, nie rozumiała, dlaczego jest taka zła. Wyglądała, jakby coś ją
opętało. Za życia była zwykle uśmiechniętą, miłą dziewczyną, a teraz?
-Najpierw
coś ci powiem. Nikt nigdy nie dowie się, kto zabił naszych starych. Tak samo
jak nikt nigdy się nie dowie, kto cię zabił. Powód jest prosty. Jestem martwa.
-To
ty… nie… nie wierzę!
-Jak
sobie chcesz. Jeśli mi nie wierzysz… z resztę nie musisz, Jenny, nie obchodzi
mnie to. Nienawidziłam ich, ciebie też szczerze nienawidzę. Spierdoliliście mi
życie.
-Co
ty mówisz?! Przecież oni cię kochali i…
-Kochali
ciebie, nie mnie. Byłam niechcianym dzieckiem, taką wpadką. Z resztą nawet nie
jestem pewna, czy James był moim biologicznym ojcem, nie zdziwiłabym się gdyby
był nim listonosz. – Zachichotała. – To
nie była miłość. Nawet na moim pogrzebie cieszyli się, że już nie ma tego
pieprzonego problemu!
-Wcale
nie! Ojciec z matką płakali po twoim samobójstwie!
-Nie
pierdol, Jenny! Nie broń ich! Myślisz, że nie widziałam ich uśmiechniętych
twarzyczek pochylonych nad moim grobem?! Widziałam WSZYSTKO! Widziałam, jak w
domu opijali moją śmierć, widziałam, jak przywłaszczałaś sobie moje rzeczy.
Słyszałam ich rozmowy po nocach, jak to w reszcie będzie im lżej na portfelu,
słyszałam twoje rozmowy z twoimi koleżankami. Nie wciskaj mi kurwa kitu, że
ktoś mnie kochał!
-Lilith…
-Zamknij
mordę! Mam kurwa dość! A teraz masz tylko jedną powinność, drżeć na mój widoku,
rozumiesz?! Teraz spróbuj się tylko ruszyć z tego krzesła, a zapierdolę również
twojego męża i bachora!
-Tylko
nie ich! Nie masz prawa ich tk…
-To
zabawne co mówisz… kochanie, ja mogę wszystko, więc lepiej stul pysk i się nie
ruszaj! Potrzebuje sznura, macie jakiś sznur?
-Lilith, błagam cię, nie odbieraj
matki…
-Macie
sznur?
-W garażu…
-Siedź
grzecznie, zaraz wracam!
I zniknęła.
-Kiedyś zabiję moich rodziców!
-Co się stało kochanie?
Slash
przepuścił ją w drzwiach. Dziewczyna pocałowała go w policzek na powitanie i
westchnęła ciężko.
-Ogólnie to zabraniają mi się
spotykać z takim człowiekiem, jak ty. Jednak, pierdolę to. Nie będą mi mówić,
co mam robić. Najchętniej bym się stamtąd kurwa wyprowadziła! Tam jest jak…
prawie jak w psychiatryku, chociaż uważam, że z psycholami lepiej bym się
dogadała!
-Może… może zamieszkaj u mnie, co?
-Nie żartuj sobie.
Spojrzała
na niego jak na kretyna i poszła się ugościć szklanką wody. Hudsona trochę to
zabolało. Może to za wcześnie na wspólne mieszkanie, ale jak mogła powiedzieć
coś takiego? Podobno go kochała, więc w czym problem? A może… jednak nie
kochała, tylko tak mówiła?
-Slash, będziesz tam tak stać?!
-Czemu nie chciałabyś ze mną
mieszkać?
-Po prostu… to trochę za wcześnie.
-Ale przecież, jak zostajesz u mnie
na kilka dni, to jest dobrze.
-Zostawanie na kilka dni to nie to
samo, co mieszkanie.
-Źle ci tu?
-Co żeś teraz wymyśli? – Zaśmiała się.
-Da mnie nie ma problemu, możesz ze
mną zamieszkać i…
-To jest za poważna decyzja, żeby
podjąć ja w tej chwili. Nawet jeśli bym się zgodziła, to starzy byliby wściekli…
a jakby ten plan nie wypalił, to wtedy nie przyjęliby mnie z powrotem i byłabym
skazana na siebie. A jakoś nie widzi mi się mieszkanie na ulicy, rozumiesz?!
-Co miałoby nie wyjść?
-Nie żartuj sobie. Ja wiem, jak
wyglądam i wiem, że na tym świecie są ładniejsze laski. I na pewno kiedyś ci
się znudzę i wymienisz mnie na lepszy model.
-Rhoda, nie gadaj głupot. Nie chcę
żadnej innej…
Zamyślił
się na chwilę, nie wiedział, czy mówił prawdę. To wszystko było zbyt popierdolone,
żeby cokolwiek zrozumieć. Nawet nie był pewien, czy naprawdę ją kocha, czy coś
czuje… nie mógł być pewien, czy to coś, to jest właśnie miłość, bo nigdy jej
nie doświadczył. A jeśli to tylko złudzenie? Jeśli tylko jest z nią, bo
wydawała mu się w miarę normalna niż te inne?
-Jasne…
Szepnęła.
Podszedł do niej. Złapał ją delikatnie za brodę i uniósł jej głowę do góry.
Spojrzał w jej oczy. Było w nich dużo smutku, za dużo.
-Rhoda, nie zostawię cię dla innej,
obiecuję!
„Hm, hm, hm… niezły bajzel, jak na
taką porządną rodzinkę” Zaśmiała się i weszła głębiej. Znalazła gdzieś na
ścianie włącznik. W świetle to wszystko wyglądało jeszcze gorzej. Podeszłą do
stołu, który był zawalony różnymi narzędziami. Znalazła tam sporo ciekawych
rzeczy, które mogłyby się przydać. Odłożyła kilka na bok, żeby później zabrać
je ze sobą. Na regale stały różne rzeczy i był nawet sznurek. Dłuuugi sznurek,
idealny sznurek! Postanowiła sobie nawet poszperać w kartonach, bo zwykle w
nich znajdowały się bardzo ciekawe przedmioty. W jednym były jakieś stare
ubrania, w drugim gazety, książki, rupiecie, a w trzecim „no, no, no. Kto by pomyślał, że pan Ken, ogląda takie brzydkie filmy.”
Roześmiała się i zamknęła pudło z pornosami. Przy wyjściu znalazła duży
baniak z jakimś środkiem chemicznym. Nachyliła się i przeczytała jego skład „hmmm… bardzo dobry! Będzie smakować!”. Powróciła
jeszcze po wybrane przez siebie narzędzia i w raz z płynem poszła do Jennifer.
O dziwo kobieta siedziała w tym samym miejscu. Jak widać szantaż zadział.
-Grzeczna
z ciebie dziewczynka. Pozwól, że cię przywiążę. Muszę mieć pewność, że się nie
ruszysz i nie uciekniesz.
Lilith wyszperała z szuflady
kuchennej jakiś nóż, który pięknie się błyszczał w sztucznym świetle. Starannie
przywiązała jej nogi do krzesła. Związała jej z tyłu ręce, a resztę sznurka
wykorzystała na obwiązanie Jenny w talii.
-Idealnie!
Jak na pierwszy raz, to jestem z siebie dumna! A teraz posiedź sobie jeszcze chwilkę,
a ja za momencik do ciebie wrócę.
-Gdzie
idziesz?!
Tylko
się uśmiechnęła i zniknęła. Poszła na górę do sypialni. Wskoczyła na łóżko.
Harris spał sobie, nie widząc, co ciekawego dzieje się w jego domu. Usiadła w
rozkroku na jego podbrzuszu. Uniosła do góry ostrze i z impetem wbiła mu je w
klatkę piersiową. Mężczyzna krzyknął głośno, ale nie obchodziło ją to. Ponowiła
swój czyn, żeby jak najszybciej skrócić jego życie. Usłyszała, jak jego
szanowna małżonka się wydziera i błaga Lilith, żeby oszczędziła faceta. Jednak
na próżno. Lil chciała zadbać o to, żeby nikt jej nie przeszkadzał w tej
uroczystej ceremonii.
-Zobacz,
co dla ciebie przyniosłam!
Podsunęła pod jej nos parę gałek
ocznych.
-Cudownie
w nim wyglądały, ale teraz też są urocze, prawda?
Jennifer
zamarła. Nie wiedziała, co ma zrobić, powiedzieć… rozryczała się na amen.
-Lilith, dlaczego?! Dlaczego go
skrzywdziłaś?!
-To
banalne. Chciałam, żebyś cierpiała Jenny. Boli, prawda? A to dopiero początek.
Będziemy dziś się świetnie bawić kochana!
Tak myślałam, że tamto małżeństwo to rodzice Lilith.
OdpowiedzUsuńKurczę... Ale żeby takie małe dziecko zabić? Przesadziła.
Mimo to mam nadzieję, że dokładnie opiszesz zabawę z jej siostrą ;)
A Rhoda... Lepiej, żeby się do Slasha nie wprowadziła, to jeszcze bardziej rozwścieczy Lilith i oj, może stać się coś bardzo, bardzo złego, a tego przecież nie chcemy.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńA Twoj przeczytam w wolnej chwili :)
Oczekuję krwawej maskary! Musisz mi zapewnić rozrywkę :)
OdpowiedzUsuńOO! Kurcze, ale jestem złym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńMój własny świat... no cóż xD. Oo... znalazła się jedna rzecz, która mnie cieszy! Łaaa. Mój własny świat... jest dość interesujący ^^. A do psychiatry też bym się nie udała xD. To tylko marnowanie czasu, bo i tak mnie nie pomoże.
OdpowiedzUsuńZaproponowałaś pomoc :) więc zrobiłaś.
Serdecznie zapraszam na piętnasty rozdział opowiadania: http://goddamn.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńJa pierdziele... Teraz już przesadziła.. Po co ona zabija niewinnych ludzi? W szczególności dziecko. Psycholka, naprawdę egzorcysta by się przydał i niech Slash jak najszybciej o nim pomyśli, bo pewnie niedługo za Rhodę się weźmie. Albo właśnie za Slasha >.<
OdpowiedzUsuńJak przez Ciebie bede miała koszmary, to nie wiem, co Ci zrobie! Nawieze Cię, jak Lil!
OdpowiedzUsuńA tak serio to.. jakoś tak mi sie to skorzyrzyło z "koszmarem z ulicy wiązów" dokładnie ten moment zabicia Kena. Może dlatego, ze tak tez gineli we snie? Hmmm... no to Lil leci po całej bandziej, ale dzieciaka to juz naprawdę mogła oszczedzic. Jakoś mnie tak cierki w tym momencie przeszły.. aaaa!
Kurde no oprócz tego, że opowiadanie idzie naprawdę ŚWIETNIE to szczerze nie mam pojęcia co mam napisać.
OdpowiedzUsuńCo do tej masakry to pociesza mnie to, że jest to tylko fikcja, jak ktoś robi krzywdę małym dzieciom lub starszym osobom to mam ochotę zajeb.ać - to taka moja słabość. NO ale ogółem to nie ma sie czego przyczepić^^
i oczywiście
Czekam na rozlew krwi !!!;P
Miałam wiele wątpliwości przed zabiciem dziecka...
UsuńHah, no nie wiem czy rozlew krwi będzie duży :)
A kto tu mówi o dużym..ważne żeby byyył ;D ciekawią mnie tortury tej siostry (to fikcja więc można się poznęcać i Pośmiać, prawda? ;P)
UsuńNie wiem czy to będą tortury, czy "szybka" śmierć;p Zależy jaki film mnie zainspiruje
UsuńTymczasem oglądam walkę O_o Kliczka i jakiegoś narwanego faceta z... ojcem
OdpowiedzUsuńwtf!!!!
ps. nie moge się doczekać kolejnej notkiiiiii:D
Haha masz coś d Kliczki??? To mój ziom jest;p
UsuńAbsolutnie nic:p
Usuńale okazuję się, że historyczną walkę oglądałam wczoraj hmmm może czas pośledzić trochę boks i bokserów^^
No ja myślę!
UsuńBoks jest spoko, jedyny sport, który mogę oglądać i nie zasnąć;p
Z tego co wiem w boksie nie jestesmy tacy do tylu, bo co jak co Polacy bić się chyba umieja :D a fajnie by było pokibicować rodakom heuheu :P
UsuńNo to aż dziwne, że jest jeszcze jakiś sport, w którym mamy dobrych zawodników :D Bądźmy z nich dumni!
UsuńJa uważam, że wręcz przeciwnie. Czasem lepiej pogadać z kimś w necie niż w realu. Łatwiej się jest otworzyć przed taką osobą, bo nie wyśmieje cię w twarz, a ty nie jąkasz się jak nie wiadomo kto. Mam okropny problem z rozmawianiem z kimś twarzą w twarz. Nie cierpię tego robić.
OdpowiedzUsuńLil przegięła. Złość złością, ale niech ta laska nie przegina. Znaczy się duch. Whatever... kurwa. Po co jej to? Przecież to nie zmieni faktu, że jest już martwa! To, że wszystkich pozabija niczego nie zmieni. Tak mi się wydaje...
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://slodki-sen-rock-n-rolla.blog.onet.pl/ zapraszam :)
OdpowiedzUsuńMogła oszczedzic tego małego.. ale chociaz dobrze, ze w sumie on za bardzo tak nie cierpiał, bo go tylko udusiła.. gorzej jakby miała cos jeszcze mu zrobic zanim umarł.
OdpowiedzUsuńWiem, że było nie dobre, ale to z desperacji trochę. Nie chciałam, żeby było nudno, a rozdziały kręciły się tylko koło jednej sprawy. No i musiałam jakoś wypełnić tą dziurę :), ale nie robiłam tego Billie specjalnie :P
OdpowiedzUsuńA no... tego to ci nie mogę powiedzieć :P trochę cierpliwości ;)
Ale jakoś trudno mi się takie rzeczy pisze. Już wolę czytać niż pisać.
OdpowiedzUsuńJa też nie jestem cierpliwa :P postaram się za tydzień coś wstawić? Może... :P i tak już piszę obecnie ostatni rozdział. Więc jeszcze tylko kilka tygodni.
Nic mu (chyba) nie będzie, twardy chłop, na kukurydzy wychowany :)
OdpowiedzUsuńO, nowy szablon? :) ładny!
Sam się kiedyś chwalił, że buszował w kukurydzy. ;P
OdpowiedzUsuńWidać, widaaać!
Jakaś ty kobieto niezdecydowana!!:P
OdpowiedzUsuńNowy szablon co tydzień hehe
ale nie no Pochwalę pochwalę, bardzo ładny:D tak jak każdy poprzedni^^choć trudno mi rozszyfrować obrazek...tam jest tylko jedna osoba?
No nie moja wina, ze się te szablony nudzą.
UsuńNie zdziw się jak za 10 min bd co innego :D
Tak, jedna - kobieta.
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńNapewno sie spotkaja. No tylko trzeba jeszcze troche poczekac, bo w sumie to nie jest głowny wątek opowiadania.
OdpowiedzUsuńA no to jest takie dość dziwne opowiadanie.. i w sumie głowna bohaterka pojawia sie dopiero w 15 rozdziale haha. Cóż, bo to miał byc głowny watek, ale jakos mi sie akcja innaczej potoczyła.
OdpowiedzUsuńBo tak miało byc. Diana miała byc głowną bohaterką, ale w trakcie pisania koncpcja mi sie zmieniła i własnie wyszło tak smiesznie.
OdpowiedzUsuńo musiałoby być fajne :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na szesnasty rozdział opowiadania: http://goddamn.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na http://slodki-sen-rock-n-rolla.blog.onet.pl/ Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział :*
OdpowiedzUsuńMasz rację. To teraz mało istotne, a poza tym jeszcze nie wiem... muszę pomyśleć nad tym trochę :) w sumie to piszę ostatni rozdział, ale ten ostatni będzie taki inny niż wszystkie pozostałe.
OdpowiedzUsuńA jak działa Twoja intuicja? ;>
OdpowiedzUsuń