Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

15 października 2011

I was in my mind and I saw ... - 9

Witam!
Trochę czasu minęło, ale cóż. Nie mam za wiele czasu na pisanie.
Opowiadanie dobiega końca. Jeszcze może rozdział, ew. dwa i zaczynamy nową baję.
9 nie jest jakoś specjalnie dobra...




ZIMA
            Ta pora nie należała do moich ulubionych z powodu zimna, ale za to była przepiękna. Za szybko jednak robiło się ciemno, nie przeszkadzało mi to jednak w niczym. Zza okna powitały mnie już pierwsze promyczki słońca. Zapowiadał się piękny dzień. Od dłuższego czasu należałam do grona tych szczęśliwych osób. Byli tacy, którym nie bardzo się to podobało, woleli widywać w moich oczach ból i strach. Nie dawałam się, uśmiechałam się cały czas. Powód? Jeff. To pan Jeff Isbell był tym, dla którego chciało mi się nadal żyć, przeżywać ciężkie chwile, budzić się rano. Kochałam? Tak, moje serce biło szybciej na samą myśl o nim. Czasem zrywałam przez to nocki, ale zawsze było warto.
            Zbiegłam po schodach, ubrałam się i wyszłam na zewnątrz. Chłód otulił moją twarz, ale to nic, bo za furtką czekał już on. Mój, tylko mój, wspaniały Jeffy. Może jestem głupia, że mu zaufałam, ale ta głupota dawała mi szczęście, którego nigdy tak naprawdę nie miałam. Było cudownie. Musnął moje usta i od razu zrobiło mi się cieplej.
-Witaj kochanie.
            Znów mnie pocałował, ale tym razem nie pozwoliłam na rozłączenie naszych ust. Zbyt dawno go nie widziałam.
-Twoi rodzice.
           
            Usiadłam mu na kolanach i wtuliłam się w niego. Lubiłam przebywać z nim w jego pokoju. Otulała nas cisza. Potrafiliśmy długo ze sobą milczeć. Słowa często były zbędne. Pani Isbell była uroczą i przemiłą kobietą. Zrobiła nam ciepłą herbatkę z cytrynką na rozgrzanie. Nie wiem, czemu Jeff się na nią złościł, ja bym osobiście chciała mieć taką sympatyczną kobietę w domu.
            Założył mi kosmyk włosów za ucho. Jedną ręką mnie obejmował a drugą powoli błądził po moim udzie. Od dłuższego czasu dawał mi sygnały, że chciałby czegoś więcej. Chyba jeszcze nie byłam na to gotowa. Starałam się zebrać w sobie siły, ale nigdy nic z tego nie było. Widziałam jego smutek, to mnie przygnębiało i dobijało jeszcze bardziej. Nie potrafiłam się przełamać, naprawdę… on nie rozumiał, jakie to dla mnie trudne. Ciarki przeszły po moich plecach, kiedy wsunął ją pod mój sweter, niby nic a jednak… Przełknęłam ślinę. Chciałam jego szczęścia, starałam się…
            Odsunęłam się od niego na chwilę i usiadłam okrakiem na jego nogach. Uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku. Złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Zwinnie ściągnął mój sweter, koszulkę… źle się czułam w takiej sytuacji. Nie dość, że było mi zimno, to…
-Su, co jest?
-Nic, nic, kontynuuj.
-Przecież widzę, nie okłamiesz mnie.
-Kontynuuj.
-Ni…
            Nie pozwoliłam mu dokończyć. Wpiłam się w jego wargi. Protestował, bronił się.
-Przecież tego chcesz…
-Ale ty nie.
-Chcę.
-Tak, właśnie widzę.
-Jeff, proszę cię.
-Innym razem.

            Takich sytuacji było więcej. Albo ja byłam zbyt przerażona tym, że leżę pod facetem w samej bieliźnie, albo on stwierdzał, że jeszcze nie czas, nie jestem gotowa. Zaczęłam go coraz bardziej pragnąć, pożądać. Był w zasięgu ręki a jednak nie potrafiłam. Bałam się. Nie wiem, czego mogłam się bać. Przecież to kochany Jeff a nie ojczym. To zupełnie inna osoba. On mnie przynajmniej kochał… a ja jego.


WIOSNA
Przybył mi kolejny zmarnowany rok. Jestem już siedemnastolatką. Mam być z tego dumna? Do dorosłości jeszcze trochę mi brakuje. Rozmawiamy z Jeffem o naszych planach na przyszłość. Powiedział, że zabierze mnie ze sobą do LA! Podobały mi się jego opowieści, były takie realistyczne i zdołałam w nie uwierzyć. Nocami marzyłam i wyobrażałam to sobie wszystko.
Minął miesiąc, kolejny miesiąc… nim się obróciłam. Czas bardzo działał na moją niekorzyść. Płyną szybko, kiedy nie powinien tak pędzić.
-Słońce wyciągam cię dziś na ognisko.
-Nie za zimno?
-Masz mnie – swój przenośny kaloryferek.
            Jeff był mistrzem poprawiania humoru, naprawdę. Zgodziłam się. Nie ważne, że mało ludzi stamtąd znałam, ale był on i to się dla mnie liczyło. Po prostu chcieliśmy ładnie opić odejście zimy!
            Isbell jedną ręką trzymał moją dłoń a w drugiej miał piwo, z którego oboje korzystaliśmy. Była ta laska, o którą byłam zazdrosna, ale nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Zbytnio skupił się na mnie. Po pewnym czasie odłączyliśmy się od towarzystwa i zaczęliśmy wędrówkę po lesie. Nie dbaliśmy o to, czy zabłądzimy. Było cudownie. Las o zmroku jest cudowny. Wędrówka z chłopakiem o zmroku po lesie jest cudowna!
-Czekaj! Trampek mi się rozwiązał!
            Zaśmiałam się i próbowałam kucnąć. Byłam trochę podpita, więc nie było to proste zadanie. Przewróciłam się. Jeff przez chwilę gapił się i nie wiedział, co się stało. Chciał mi pomóc wstać, podając rękę, ale za mocno go pociągnęłam i wylądował na mnie. Przeraził się, a ja chichotałam jak durna. W końcu też dołączył do mnie. Sturlał się i położył obok. Podparł się na łokciu i odgarnął mi włosy z twarzy. Zastanawiał się nad czymś jakiś czas i pocałował mnie. Doskonale wiedział, czego w chwili obecnej chciałam. Jak ja kocham tego chłopaka!
-Słońce…
            Nie pozwoliłam mu przerwać. Było mi zbyt przyjemnie. Ale Jeff się nie dał. Wstał gwałtownie i mnie też postawił na nogi. Patrzyłam się na niego wściekle, co go tylko rozbawiło.
-Nie obrażaj się. Nie chciałem, żebyś zmokła, albo zachorowała, jest zimno…
-Jak ja cię nienawidzę!
-Zdaję sobie z tego sprawę.
            Z mojego złoszczenia się gówno wyszło. On jest po prostu za cudowny…


            Położyłam się na jego łóżku. Czułam się tu jak u siebie, nawet lepiej. Jeff wyszedł na chwilkę, ale obiecał, że za chwilę wróci. Nie byłam pewna tego, co chciałam zrobić. Bałam się. Powtarzałam sobie, że Isbell jest TYM jedynym. Tym, któremu mogę w pełni zaufać, ale jednak… może jeszcze nie byłam gotowa. Potrzebowałam czasu? Niczego nie jestem kurwa pewna! Mam taki mętlik w głowie… Nie wiem, co się ze mną dzieje, co robię, o czym myślę… nie jestem nawet pewna tego, czy aby ja sobą kieruję, czy robi to ktoś inny. Może jestem opętana, może mam rozdwojenie jaźni, może… za dużo tego może, tej niepewności… inaczej nie potrafię. Nie umiem uwolnić się od swoich szalonych, głupich, skomplikowanych, natrętnych myśli.
            Usiadł na brzegu i pogłaskał mnie po policzku. Uśmiechnął się, a ja w nim utonęłam. Co on we mnie widział? Nie mam pojęcia. Nie należałam do jakichś piękności, byłam raczej poniżej przeciętnej. A jednak… nie sądziłam, że kiedykolwiek dostąpię zaszczytu posiadania chłopaka. Byłam dość tchórzliwa jeśli chodzi o stosunki międzyludzkie. Boję się ludzi, ale chyba jednak to nie jest do końca prawdą…
-Nad czym myślisz?
-Włącz coś…
            Posłuchał mnie. Po pokoju rozległa się gitara Jimmiego. Uwielbiałam ją. Płynęłam wraz z dźwiękami daleko, daleko stąd. Melodia była mi drogą a wokalista drogowskazem. Usiadłam i czekałam nie wiadomo na co… wpatrywaliśmy się tempo w siebie. Jednak tylko jedno z nas się uśmiechało, drugie zbierało w sobie siły na wyznania…
-Jeff… mogę ci zaufać?
-Oczywiście.
-Chcę ci coś powiedzieć.
            W jego oczach pojawił się błysk. Spodziewał się jakichś dobrych wiadomości. Złapał mnie za dłoń i przysunął się bliżej. Spuściłam głowę. Starałam się dobierać odpowiednie słowa.
-To nie będzie śmieszne, więc zmyj ten uśmieszek.
            Momentalnie posmutniał. Przełknął ślinę. Spodziewał się chyba najgorszego.
-Co do mojego ojczyma…
-Bił cię ostatnio?
-Żeby tylko… bicie nie jest najgorsze, wiesz?
-Co masz na myśli? Su…
-Zaczęło się, kiedy ukończyłam 10 lat. Miałam go zawsze za miłego człowieka, bo taki dla mnie był. Później coś się zmieniło. On się zmienił… zbliżał się do mnie. Traktował mnie… lepiej niż swoją córkę, bynajmniej wtedy… przebierał mnie, mył, czytał bajki na dobranoc, kupował zabawki. Lepiej trafić nie mogłam, nawet udało mi się na moment zapomnieć o moim ojcu…
            Zamilkłam na chwilę. Nie ponaglał mnie. Zastanawiałam się nad tym, czy powinnam kontynuować historię mojego życia, czy zakończyć na tym etapie. Silne wspomnienia wywołały u mnie łzotok. Zaczęłam płakać… wylewać wodę z oczu. Był cudowny, przytulił mnie do siebie. Chyba się już domyślał…
-Ja nie mogę, przepraszam.
            Próbowałam się wyrwać z jego objęć, ale nie pozwalał mi na to. Silnie mnie trzymał w objęciach.
-Su, czy on nadal to robi?
-Nie chce o tym rozmawiać.
-Su, powiedz mi. Nadal cię dotyka?
-Chciałabym, żeby na dotykaniu się skończyło…
-Co za sukinsyn! Kurwa! Czemu wcześniej nie mówiłaś, Su, cholera jasna!
-Bałam się tego, co o mnie pomyślisz…. Zostaw mnie, chcę iść…
-Nigdzie nie idziesz...
-Muszę. Ty nie rozumiesz, ja muszę!
-Su… zrobimy tak. Spakujesz się, przyjdę po ciebie w nocy i… na razie będziesz mieszkać u mnie, a później…
-Nie bądź dziecinny!

11 komentarzy:

  1. dziecinny?! ugh... raczej... uroczy i opiekuńczy!
    dobrze ze w koncu mu powiedziala! moze Jeffowi bedzie hmmm "lepiej" z mysla ze nie chce jeszcze sie z nim przespac bo sie boi po takiej traumie a nie dlatego ze cos jest nie ok czy cos...
    ej! ;( czemu chcesz to konczyc juz? ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Ale to wcale nie było dziecinne, niech ona z nim zamieszka. Ja chcę szczęśliwego zakonczenia! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. nn na http://slodki-sen-rock-n-rolla.blog.onet.pl/ :)

    tak właśnie myślałam, że miałam coś przeczytać... jak tylko się ogarnę to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, wybacz że dopoero teraz komentuje, ale własnie chyba blogspot zaczął mnie lubic i znów mogę dodawać komenatarze!

    Ja się nie zgadzma na to, aby były jeszcze jeden rozdzia, albo dwa. Ale ciesze sie, że zaczniesz pisac coś nowego :) Hmm w sumie przeczytałam ten rozdział dawno temu, ale nie mogłam skomentowac, wiec teraz nie wiem co mam za bardzo napisac:/ Może powiem tyle, iż cieszę się z tego, że Su w koncu powiedziała Jeffrey'owi prawdę, ale mam nadzieje, że chłopak nie zrobi jakejs głupoty.

    Czekam na kolejny odcinek :*

    OdpowiedzUsuń
  5. dlaczego? nie chcę zdradzać, potem nie będzie tajemnicy i wszyscy wszystko wiedzą, a tak to przynajmniej będzie jakieś napięcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu... ale tu pozmieniałaś! jak tu weszłam to po prostu nie mogłam się połapać co i jak xD. ale to może przez kolor włosów... haha

    ale do rzeczy... Izzy <3 uwielbiam go. cieszę się, że Su mu wreszcie zasugerowała co się dzieje w domu, no i że od razu jakoś zareagował. powiedz... będzie z tego happy end, nie? ;<

    OdpowiedzUsuń
  7. haha no pewnie, że rządzą :D a jakby inaczej :P.

    dlaczego?! mów!

    OdpowiedzUsuń
  8. nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee! ja kurwa protestuję! ;<

    OdpowiedzUsuń
  9. ale ja nie lubię jak się zabija ludzi ;< ;>

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow jak ładnie tu teraz i..nowocześnie ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. oj wiem coś o tym :P ja też lubię, ale... czasem są takie 'wredne' osoby, że nie pozwalają mi na to xD .

    OdpowiedzUsuń