Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

17 sierpnia 2011

I was in my mind and I saw... - 3

Witam!
W tym rozdziale nic ciekawego się nie dzieje, nadal nie mam pomysłu jako tako, ale postaram się coś wykombinować.
Jak mi nie wyjdzie, to zakończę to opowiadanie i wezmę się za pisanie innego, o ile uda mi się wymyślić jakąś ciekawą opowieść.
Błędów itd nie poprawiłam, więc wybaczcie.


            Nie widziałam go od tygodnia. Tak po prostu zniknął z mojego życia. Zabrał ze sobą te wszystkie wspaniałe i kolorowe wspomnienia. Została tylko szara, smutna rzeczywistość. Ja zdaję sobie całkowicie sprawę z tego, że jestem okropna i pewnie dlatego uciekł, nie dziwię się mu. Ale… no cholera, mógłby dać znać, że żyje, albo chociaż przyjść do budy. Bardzo chcę go zobaczyć. Był jedyną dobrą osobą, która przeszła ze mną kilka metrów na drodze mojego życia. Tęsknię, cholernie tęsknię. Czemu musiałam stracić to szczęście? Potrzebuję go… bardzo potrzebuję!
            Norma… Szkoła, dom, zadowolenie ojczyma, noc, płacz. I tak od dwóch tygodni. Czuję, że niedługo zwariuję i to nawet bardzo. Nawróciły się moje myśli samobójcze, a to nie wróży nic dobrego. Znaczy się, zależy dla kogo. Ja widzę tylko takie wyjście z tej sytuacji. Zawalił się ostatni filar, który podtrzymywał mnie przy życiu. Nie mam pojęcia, jak długo pociągnę… sił mi braknie…
           

            Musiałam przysłonić oczy dłonią, bo słońce mnie raziło. Lubiłam leżeć sobie w soczystej trawie okryta cieniem drzewa. Staram się nie myśleć o niczym. Zbudowałam w swojej głowie mur chroniący mnie przed tym całym okrutnym światem. Nie wiem czy jeszcze potrafię okazywać jakieś uczucia. Od miesiąca mam melancholijny nastrój, nic mnie nie rusza. Można by rzec, że jestem wrakiem człowieka. Ojczym nawet nie ma ochoty mnie tknąć palcem, kiedy widzi pustkę w moich oczach. Z tego powodu się cieszę, w końcu dał mi spokój. Może zauważył, że już mnie nie obchodzi to, co ze mną robił i odpuścił. Moje cierpienie sprawiało mu przyjemność i tylko dlatego mnie gwałcił. No to tyle widzę plusów w mojej obecnej sytuacji, a wszystko zawdzięczam Jeffreyowi.
            Czasem mi się zapominało i śpiewałam pod nosem piosenki, które usłyszało mi się chociażby w radiu lub gdzie indziej. Akurat miałam fazę na Led Zeppelin, a kto by nie miał? Oni są genialni! Ich się nie da nie kochać! Także, zostałam ich kolejną fanką. Przypodobało mi się w szczególności „Whole lotta love”. Ta boska gra Page, głos Planta, perkusja Bonza i bas Paula Jonesa, tworzyły coś wspaniałego, tego się słowami nie da opisać. To właśnie kocham w tym zespole, idealnie się zgrywali…
-Wanna whole lotta love…
            Odwróciłam się. Szedł za mną rudowłosy chłopak ubrany w zwyczajne jeansy i beżową koszulę w kratę. Szczerzył się do mnie. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi. Nie wyglądał na kogoś normalnego. Wydłużyłam krok, ale to nic nie dało, bo po chwili poczułam dłoń na swoim barku. Zamachnęłam się i nowy znajomy dostał w twarz. Rzucił w moją stronę wiązkę przekleństw, a po chwili się szczerzył. Wyciągnął do mnie swoją dłoń.
-Bill…
            Patrzyłam na nią krzywo. Zmierzyłam go wzrokiem i rozważałam natychmiastową ewakuację. Dobra, jakbym spierdoliła, to by się zaczął śmiać.
-Suzan.
            Znów zaczęłam iść w swoją stronę. Nie chciałam nowych przyjaciół, w szczególności po zdarzeniu z panem Jeffreyem.
-No, laska czekaj!
            Podbiegł i szedł obok mnie. Gapił się jakbym kurwa nie wiadomo, czym była. Nie wyglądam chyba jak coś nadprzyrodzonego do kurwy?!
-Czego chcesz?!
            Jest taka zasada, moja zasada: „Jeśli jesteś dla innych miły, to oni to wykorzystają, zerżną i zostawią”, więc nie zamierzam być już dla nikogo miła, a już na pewno nie dla niego, rude są fałszywe i już!
-Spokojnie kobieto. Tak sobie pomyślałem, że jesteś fajna, bo słuchasz Zeppeilnów i…
-Mylisz się.
-Jak to się mylę? Wszyscy ludzie słuchający dobrej muzyki są fajni!
-Koleś, zostaw mnie w spokoju! Nie mam najmniejszej ochoty z tobą gadać do cholery!
            Chyba się przestraszył, bo dalej już byłam sama. Jednego debila mniej. Oczywiście ktoś się znalazł, kto popsuł mój w miarę dobry humor, dzięki kurwa!


-Su, jakiś chłopak do ciebie!
            Że co? Zerwałam się z łóżka i zbiegłam na dół po schodach. Zamurowało mnie. W korytarzu stał Jeff, tak Jeff, nie kto inny! Moja zmierzyła mnie wzrokiem. Podeszłam do niego. Chwyciłam go za rękę i wyciągnęłam na zewnątrz.
-Wychodzę!
            Krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami. Przeszłam szybkim krokiem na drugą stronę ulicy i kierowałam się w stronę przeciwną do centrum tej dziury. Nie jestem pewna, czy poszedł za mną, ale chyba tak. Gwałtownie się odwróciłam i był, tuż za moimi plecami. Spoliczkowałam go.
-Żądam wyjaśnień!
            Może przesadziłam z biciem, ale… należało mu się! Patrzyłam na niego wściekle. Złapał się za bolący policzek. Miałam ochotę go w niego pocałować, przeprosić… nie! Nie zrobię tego!
-Należało mi się…
-Żebyś wiedział!
-Su… przepraszam.
-Tylko tyle?! Przepraszam?! Świetnie! I mam ci teraz tak po prostu przebaczyć to, że potraktowałeś mnie jak… jak jakąś tanią zabawkę!
-Nie, Su, to nie tak. Po prostu… bałem się tego, co o mnie pomyślisz, że… że ty nic do mnie nie czujesz, ze się wygłupiłem, że będziesz mnie nienawidzić i…
-Jesteś idiotą! Wiesz co? Jeśli masz zamiar mnie unikać, ranić, to… wybacz, ale ja nie chcę być tak traktowana, jestem człowiekiem, a nie rzeczą do cholery!
            „Tylko się nie rozpłacz kurwa! Tylko się nie rozpłacz!!! Su, ty głupia…” Oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Może wyglądałam na silną dziewczynę, ale niestety taka nie byłam. Za szybko się rozklejałam. Jeffy przytulił mnie do siebie. Od razu zrobiło mi się lepiej, poczułam, że jestem bezpieczna i nic mi nie grozi.
-Bez ciebie… bez ciebie było mi ciężko, nie zostawiaj mnie więcej, proszę…
-Przepraszam, to się nie powtórzy. Po prostu stchórzyłem… nie miałem tyle odwagi, żeby spojrzeć ci po tym w oczy… myślałem, że… sam nie wiem co myślałem, spanikowałem. Przepraszam Su, nie chciałem cię ranić.
-Dobrze, że wróciłeś.
            Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam, że nie będę się na niego długo gniewać, że mu wybaczę! No, w sumie… kto by nie wybaczył tak cudownemu chłopakowi?! Odkleiłam się od niego, ale nadal nie jestem wstanie spojrzeć mu w oczy, po prostu nie potrafię.
-Su… nie chcę wyjść po raz kolejny na durnia, więc tak prosto z mostu… czujesz coś do mnie?
-Ja… Jeff, myślę, że… tak, na pewno tak.
            Był bardzo zadowolony z mojej odpowiedzi.


            Wzdrygnęłam się na dźwięk otwieranych drzwi od mojego pokoju. Wiedziałam, kto to. Nikt inny do mnie nie przychodził.
-Co to za chłopak?!
            Odwróciłam się w stronę głosu. Ojczym był wściekły. Nie powinno go obchodzić z kim się spotykam. Nie jestem jego własnością, ani darmową zabaweczką do zadowalania.
-Mój chłopak.
-Chodzisz z nim?!
-Tak, bo co?
-Zabraniam ci!
-Dobrze, zabraniaj sobie.
            Uśmiechnęłam się uroczo, co go jeszcze bardziej rozdrażniło. Właśnie przestałam być popychadłem, ciekawe co on na to?
-Masz z nim zerwać!
-Jakoś nie zamierzam tego robić.
            Podszedł do mnie, a ja nadal się szczerzyłam. Nawet jak ścisnął moje oba policzki i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Zamierzasz mnie uderzyć, hę?
            Irytowało go to bardzo, jeszcze bardziej poczerwieniał. Zamachnął się…
-No śmiało, uderz mnie! Możesz mnie bić ile ci się podoba, nie obchodzi mnie to! Prościej będzie jak mnie zabijesz, nie uważasz?!
            Przeraził się, a może był zaskoczony, że w końcu się postawiłam? Puścił mnie i odszedł bez słowa. Zamknął, a raczej trzasnął za sobą drzwiami. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Wreszcie nadszedł ten dzień, w którym ten kutas się ode mnie odczepił! Chciałabym się móc z kimś tym podzielić, moim wielkim szczęściem, ale nie ma kogoś takiego. Nie ma osoby, która wiedziałaby o relacjach moich i teko skurwysyna…


            Zadzwoniłam do dzwonka, nie musiałam długo czekać, bo po chwili drzwi się otworzyły. Uśmiechnęłam się na widok nie za wysokiej kobiety.
-Dzień dobry pani Isbell, jest Jeff?
            Matka mojego chłopaka zmierzyła mnie i odwzajemniła uśmiech.
-Jeff! Ktoś do ciebie! Jak masz na imię skarbie?
-Suzan…
-Su? Co ty tu robisz?
            Myślałam, że się raczej ucieszy niż zdziwi. Złapałam go za dłoń i pociągnęłam za sobą.
-Porywam go na chwilkę.
            Ścisnęłam jego rękę mocniej i przyśpieszyłam kroku. Naprawdę był w szoku.
-Coś się stało?
-Dlaczego coś miało się stać?
-Jesteś jakoś podejrzanie wesoła…
-A to źle?
-Nie… skądże…
            Jeffrey się zatrzymał. Objął mnie w tali i przyciągnął do siebie. Odgarnął mój niesforny kosmyk za ucho i obdarzył mnie najsłodszym uśmiechem, jaki można sobie tylko wyobrazić.
-Więc, coś taka wesolutka?
-Hmmm… mam dobry dzień. Choć, pokażę ci coś.
-A jakieś buzi na powitanie, czy coś?
-Czy coś?
-No cokolwiek, chociażby „Hej Jeff, stęskniłam się”
            Stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego usta.
-Hej Jeff, bardzo się stęskniłam.


            Zaciągnęłam go w jedno z moich ulubionych miejsc. Za naszym rodzinnym miastem był niewielki lasek. Niewiele osób tam przychodziło. Nie przytargałam tu, żeby pooglądać drzewa. Miałam ochotę poleżeć w ich cieniu w jego sercu – na polanie. Ułożyłam się wygodnie na trawie i czekałam aż on uczyni to samo. Przekręciłam się na bok i wpatrywałam się w jego ciemne i tajemnicze oczy. Nic nie mówił, ja nic nie mówiłam. Było tak cicho. Zero warkotów silników, krzyków, pisków… tylko szum drzew i śpiewy ptaków. Przysunął się do mnie i pogłaskał po policzków. Zatrzymałam jego dłoń przy nim i uśmiechnęłam się.
-Jesteś taka piękna.
            Szepnął i pocałował mnie lekko. Położyła głowę na jego piersi i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. To była naprawdę przyjemna melodia. Z czułością przeczesywał moje włosy.
-Nadal nie wiem, czemu jesteś taka szczęśliwa…
-Ponieważ mam wspaniałego chłopaka.
-No to oczywiste, ale…
-Teraz będziemy mogli się spotykać, kiedy tylko będziemy chcieli.
-To może od razu wprowadź się do mnie?

10 komentarzy:

  1. Podziele ten komentarz na dwie części. Co do poczatku i co do końca, bo dość dużo wydarzyło się w tym rozdziale.

    Hmm no to Jeff stał się całym światem dla Su i ona bez niego jakby trochę zaczęła usychać. A na poczatku tak się broniła, że nie chce jego towarzystwa itp, a jak go zbrakło to już kicha. No i bardzo czesto tak jest, jak kogoś tracimy, to dopiero go deceniami. No i się Bill pojawił. To znaczy, ze Jeffrey trzymał swoją koleżankę w tajemnicy no i się tak zastanawiam dlaczego? No ale Su, jakoś nie chciała zaprzyjźniac się z Billem, a w sumie z drugiej strony pragnęła kontaku z drugim człowiekiem.

    No i w końcu Jeff się pojawił. Przeprosił i zostali parą, słodko. A Su miała w końcu odwagę postawic się ojczymowi. Jednak ja mam wrażenie, że ten facet tak szybko się nie odczepi. Kazał jej zerwac z chłopakiem. Prosiłaś pod ostanim rozdziale o jakies sugestie, to teraz jedna mi sie taka nawinęła, że może by ojczym Su coś zrobił Jeffowi, aby on sie od niej odczepił?

    OdpowiedzUsuń
  2. No w sumie racja. Su nie może byc normalna, bo żeby miała taka być, to by musiała mieć kompletnie na wszystko wyje.bane.

    A za sugestie nie ma co dziękować. Zawsze jakieś tam pomysly mi się po głowie kołatają. Może by jeszcze wspomnieć coś o jej rodzinie? Np, że matka się dowiedziała, co jej facet wyrabia z córka??

    OdpowiedzUsuń
  3. No wiesz ja tak mam, że jak czytam czyjeś opowiadania, to nagle mi przychodzi do głowy jakis wątek, który autor móglby wykorzystac. Mam jakąs nieograniczoną wyobraźnie i ciagle cos mi w głowie świata. No ja wszystkiego do swojego opowiadania nie wcisnę, wiec może inni moga. Podsuwanie pomysłów, to naprawdę dla mnie przyjemność, a jak jeszcze mogę pomóc to juz w ogóle super :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatni na ZR --> http://zasuszone-roze.blog.onet.pl/ <--

    OdpowiedzUsuń
  5. mnie też się serce kraje na samą myśl o tym, że zakończyłam to opowiadanie, że teraz tak naprawdę wymarła jakby jakaś część mnie, bo strasznie się do tego przywiązałam, ale może kiedyś jakiś wieki come back... zobaczymy co czas pokaże, a tak btw NR na --> http://slodki-sen-rock-n-rolla.blog.onet.pl/ <--

    OdpowiedzUsuń
  6. moj Jeff! ach... ja juz sobie wyobrazam ten jego slodki usmiech... ach... az kolana mi miekna :D
    hmmmm chyba momentami gubila ci sie narracja :D raz pierwszoosobowa a raz trzecio :P i nie umialam sie polapac ale chuj z tym... to i tak jest boskie!

    OdpowiedzUsuń
  7. aaa to możemy to zrobić razem! :D bo ja też jej nie cierpię -.-' torturować, zabić, zakopać, wskrzesić i powtórzyć proces kurwa! xD

    OdpowiedzUsuń
  8. oo :D taki plan mi się podoba :D. nie miałabym nic przeciwko :d, ale trzeba by jeszcze rękawiczki kupić, żeby śladów nie było xD i coś na obuwie, bo też zostaną xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy wcześniej nie czytałam twojego bloga:) Ale dzięki za komentarz na wyznaniach. Informuj mnie o swoich nn w miarę możliwości;) gg 789660 lub moje blogi ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. NN na --> http://sweet-poison-stories.blog.onet.pl/ <--

    OdpowiedzUsuń