Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

8 sierpnia 2011

I was in my mind and I saw... - 2

Witam!
Dodaję, bo później nie wiem, kiedy dałabym radę wstawić to beznadziejne coś.
Szczerze... nie mam pomysłu na fabułę (jakby ktoś miał, to wysłucham pomysłów) 
Może mnie w końcu coś oświeci i zacznie się dziać, oby!
Za błędy i inne ścierwa przepraszam, ale nie lubię czytać moich wypocin i poprawiać.

           Nadal nie miałam pojęcia, czego ode mnie chciał. Ale cieszyłam się, że był. Dawno nie czułam się tak dobrze psychicznie. Jeffrey jest uroczym chłopakiem. Czasem doprowadza mnie do łez, ale spokojnie, to łzy spowodowane śmiechem. Przychodzi po mnie rano, a po lekcjach odprowadza. Nie sądziłam, że kiedykolwiek uda mi się nawiązać jakąś znajomość, tym bardziej z chłopakiem. Tylko chwile spędzone z nim są wesołe, te w domu… już nie.
-Wiesz, tak sobie myślę, że powinnaś kogoś poznać.
            Powiedział to pewnego dnia. „Poznać? Chyba oszalałeś!” To była moja odpowiedź, niezbyt grzeczna, ale i tak dużo wysiłku kosztowało mnie zaufanie mu. Od tamtego czasu unikam go jak ognia. A jak już mnie w budzie znajduje, to się do niego nie odzywam.
-Ale o co ci chodzi, Su?
-Nie mam ochoty nawiązywać nowych znajomości, ok.?
            Obróciłam się na pięcie i po prostu odeszłam. Dał mi w końcu spokój, a moje życie towarzyskie wróciło do normy. Głupio mi, naprawdę. Potraktowałam go jak jakąś zabaweczkę. Bez niego jest mi strasznie pusto, nie mam do kogo się odezwać, z kim pożartować. Nie potrafię się na niego długo złościć… wystarczyła  mi cała lekcja historii. Wiedziałam, gdzie go znajdę. Za terenem szkoły. Był tam. Siedział w cieniu lipy
-Przepraszam.
            Usiadłam obok niego na trawie. Objęłam nogi rękoma i wpatrywałam się przed siebie. Zdawałam sobie sprawę, że się na mnie gapi. Chyba się nie gniewał aż tak bardzo. Wszystko wróciło do normy, tak mi się zdawało, przynajmniej między nami.


-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?!
-Ale…
-Zamknij mordę i nie przerywaj, jak do ciebie mówię!
            Zostałam spoliczkowana. Nawet nie mam pojęcia, co takiego zrobiłam. Po prostu wróciłam do domu, jak co dzień, a on się na mnie zaczął wydzierać. Rzucił mną o ścianę i rozpoczął scenę.
            Złapałam się za bolące miejsce na twarzy, starałam się nie uronić łzy. Nie chciałam mu pokazać, że jestem słaba, ale nie udało mi się. Był z tego dumny. Miał całkiem zadowoloną minę. Bawił się mną, robił ze mną, na co miał ochotę. Póki matki nie było, byłam skazana na jego łaskę, jak wracała do domu, udawał kochającego mnie ojczyma.
            Szarpnął mnie za ramię i pchnął na kanapę. Prawie wyrżnęłam brodą o podłokietnik. Słyszałam, jak zaczął odpinać swoje spodnie. Modliłam się, żeby to był tylko koszmar, że to po raz kolejny nie dzieje się naprawdę. Głupia nadzieje umiera ostatnia. Przewrócił mnie na plecy i dobierał się do mnie. Prawie rozerwał mi bluzkę i spuścił mi miseczki od stanika. Jakby dać dziecku zabawkę. Miętolił moje piersi jak ciasto, za mocno je ściskał, nie wiedział, jak to boli. Znudziło mu się to. Nie odpinając mojego rozporka, ściągnął moje jeansy razem z majtkami. Podkurczył mi nogi i wszedł we mnie. Zabolało…


-Co ci się stało w rękę?
            Nie lubiłam takich pytań. Spojrzałam na Jeffa. Miał zmartwioną minę. I co mam mu powiedzieć? „Wiesz Jeffy, mój ojczymek bardzo mnie kocha, tylko w dziwny sposób to okazuje. Pieszczotliwie rzuca mną po całym domu, a kiedy ma ochotę, to rozbiera i gwałci. Widzisz, ale on mnie kocha.”
-Potknęłam się i wpadłam na drzwi od szafy.
            Chyba to łyknął, ale jego wyraz twarzy się nie zmienił.
-Su… może wyskoczylibyśmy gdzieś w sobotę? Bo tak sobie myślę… hmm… powinnaś się bardziej wyluzować.
-Jeff, to miło z twojej strony, ale nie mogę.
-Czemu nie możesz? Będziesz się uczyć?
-Po prostu nie mogę.
-A dziś po szkole?
-Przykro mi.
            Nie lubiłam go spławiać. Chciałam się z nim spotkać gdzieś poza szkołą, ale nie mogłam. Ted by się jeszcze bardziej wkurzył, znów by mi się oberwało, jeszcze bardziej. Pragnęłam normalnego życia, normalnej rodziny. Leżąc w swoim łóżku wymyślałam sobie własne życie. Bez cierpienia, bez łez, bez smutku. To tylko marzenia, nie do spełnienia.
            Lubiłam sobie również wyobrażać, jak stąd uciekam. Jak pakuję plecak i wymykam się z domu przez okno mojego pokoju. Tylko dokąd miałabym pójść? Nie widziało mi się spanie pod mostem. I w ogóle, czy taka ofiara losu jak ja, dałaby sobie radę w pojedynkę?
            Schowałam się pod kołdrę. Od zawsze tak robiłam, kiedy było mi źle, albo kiedy się bałam. Myślałam, że ten głupi materiał ochroni mnie przed całym światem, przed ojczymem i samą sobą.


-Zamierzasz mi powiedzieć, czemu za każdym razem, kiedy cię widzę, jesteś coraz to bardziej poobijana? I nie wciskaj mi kitu, że kolekcjonujesz siniaki, tego nie łyknę. Więc?
-Jestem ofiarą losu i co na to mam poradzić?
-W to też już przestałem wierzyć. Więc co? Co się dzieje, hę? Kto cię bije, przyznaj się!
-Nikt…
            Odwróciłam głowę. Cholera! Zawsze to robię, kiedy słyszę smutną prawdę. Domyślił się, bo zatrzymał się i patrzył na mnie z góry. „Tylko się nie rozpłacz Su, tylko się nie rozpłacz do kurwy! Musisz być twarda! On nie może się dowiedzieć! Wiesz, co później będzie! Jak się będzie patrzeć!”
-Chyba sama się tak nie okaleczasz. Więc kto? Powiedz mi!
            Miałam ochotę zrobić to, w czym jestem najlepsza. Chciałam uciec, więc czemu wciąż tkwiłam w miejscu? Nie byłam wstanie się ruszyć. Poczułam jak mnie obejmuje swoimi ramionami.
-Powiedz mi…
            Szepnął mi do ucha. On to miał cierpliwość.
-Nie mogę Jeffrey, po prostu nie mogę.
-Możesz, oczywiście, że możesz mi powiedzieć.
-Gdybym mogła, to bym już dawno to zrobiła. Uwierz, nie mogę.
            Przyłożył dłonie do moich mokrych od łez policzkach i zmusił, żebym spojrzała w jego ciemne oczy.
-Su, jeśli mi nie powiesz, to nic z tym nie będę mógł zrobić.
-Jeśli ci powiem, to i tak nic z tym nie zrobisz.
-Tak sądzisz? Myślisz, że pozwolę, żeby ktoś cię krzywdził?
-Ja nie wiem… Jeff tak jak jest, jest dobrze. Mogło być zawsze gorzej. Nie chcę pogarszać swojej sytuacji, więc proszę cię, przestań już się ciągle o to pytać… nie przypominaj mi o tym. Chcę na jakiś czas zapomnieć o swojej sytuacji, a ty uparcie mnie tym ranisz.
-Chcę ci pomóc, zrozum to wreszcie.
-To miło z twojej strony, ale nic nie jesteś wstanie zrobić.
-Przekonajmy się.
-Jeff… dziękuję, że się interesujesz moją skromną osobą, ale nie. Nie powiem ci. Im mniej wiesz, tym lepiej.
-Zależy mi na tobie, Su…
            Nie mam pojęcia, czy się przesłyszałam. Naprawdę to powiedział? „Zależy mi na tobie”? Nie wierzę! Kogoś w końcu obchodzę? Nie, to nie możliwe. Pewnie się ze mnie nabija… jego mina na to nie wskazuje. Czyli to prawda…
            Przysunął się bliżej. Zrobiło się trochę niebezpiecznie. Czułam się niekomfortowo, chciałam uciec. Naruszył moją przestrzeń osobistą. Przełknęłam głośno ślinę i czekałam. Czekałam na jego dalsze posunięcie. W głowie słyszałam „Biegnij, uciekaj, biegnij, uciekaj…” Nie potrafiłam. Nie skrzywdziłby mnie, a może sobie nie zdawał sprawy, że to co zaraz zrobi, będzie kolejnym gwoździem do mojej trumny?
            Nachylił się i musnął moje usta swoimi. To chyba nie było po przyjacielsku… z resztą, który przyjaciel całuje swoją przyjaciółkę? I który przyjaciel stara się jej wepchać język do buzi? Jeffy jest przystojny, więc czemu miałabym mu się opierać? Z resztą cieszyłam się, że ktoś na mnie spojrzał z innej perspektywy. Oby nie robił tego pod wpływem chwili i tymczasowej zachcianki.
            Odgarnął mój niesforny kosmyk za ucho i pocałował mnie w czoło. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Uśmiechnął się do mnie, a ja stałam jak ten przysłowiowy słup soli. Zero reakcji. Zmartwił się tym. Poczuł się winny… Ale mi się naprawdę podobało!
-Przepraszam, nie powinienem…
            I odszedł. Tak po prostu…

11 komentarzy:

  1. biedny Jeff... ona powinna mu powiedziec! no powinna!
    i skoro jej sie podobalo to mogla jakos inaczej zaeragowac...
    a ten jej ojczym... urwac mu jaja kurwa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przedostatni rozdział --> http://zasuszone-roze.blog.onet.pl/ <--

    OdpowiedzUsuń
  3. No własnie, ojczymowi urwac jaja i tyle..

    A dobra jakieś pomysły powiadasz? No to może, wprowadzic Billa i jakis tam ich pierwszy prowizoryczny zespół, może nich Jeffey zobaczy na własnie oczy, to ojczym wyprawia z Su, a potem uciekną do L.A... nie wiem... dobra wiem, ze trochę głupie, ale jak przyjdzie mi bardziej sensownego do głowy, to napiszę :)

    A pomysłu na swoje opoiwadanie, to ja tez nie miałam i wszystko wymyslałam na bierząco. I teraz własnie tez wchodze w taki etpa, że kompletnie nie wiem, co ma byc w rodziałach i jest to bardziej lanie wody...

    OdpowiedzUsuń
  4. O.O! Jeff <3 po prostu go kocham. jejku, taki opiekuńczy i w ogóle... a ona?! eh. mam nadzieję, że w końcu mu o wszystkim powie! bo inaczej Cię zabiję :P.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na krótkie opowiadanko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Heh nie sądziłam, ze to opoiwadanie będzie sią tak podobać. W sumie, to miałam jakies obawy wstawiając je. A coż, wersja pierwotna nie zawierała Gunsów i w sumie nie było to pisane pod nich, to moze dlatego wyszło, takie trochę inne.

    OdpowiedzUsuń
  7. NR na --> http://slodki-sen-rock-n-rolla.blog.onet.pl/ <--


    haa :D przynajmniej będziesz żyć :D

    OdpowiedzUsuń
  8. w zasadzie to Billie jest jeszcze jego żoną :P. i to właśnie dlatego zrobiła taką akcję. bo co prawda są w separacji, ale Joe ciągle w trasie itd. gdzieś to tam pisałam xD.

    OdpowiedzUsuń
  9. haa ja też nie xD. czasem jest tak, że potrzebuję coś z początkowych rozdziałów, żeby przypomnieć o tym, a potem szukam i szukam tego, bo nie wiem gdzie pisałam. xD

    no tak nie do końca, bo... w zasadzie rozeszli się, Joe miał jej dosyć i tyle :]. ale konkretnie go wkurwiła xD.

    OdpowiedzUsuń
  10. to strasznie irytujące -.-'

    dokładnie tak. rozwód będzie mógł nastąpić dopiero jak Joe skończy swoją trasę. wtedy będzie praktycznie cały czas na miejscu i będzie miał na to czas, ale Billie będzie robiła piekło Kasi przez te kilka miesięcy... dobra już nic więcej nie powiem! :P

    OdpowiedzUsuń
  11. oj biedny, biedny.

    no nie będzie tak źle. nie będzie to taka zemsta jak w przypadku Jane z ZR, ale Billie będzie postępowała w taki sposób, żeby tylko zrobić na przekór tej dziewczynie.żeby zaimponować Perry'emu. on i tak ją oleje :D. no i tutaj zwycięży chyba dobro... chyba :D.

    OdpowiedzUsuń