Czy kontynuować dodawanie rozdziałów

4 sierpnia 2011

I was in my mind and I saw... - 1

Witam!
Ten rozdział nie należy do ty udanych. Powiem szczerze, trochę mi się nie chciało go pisać. Nie miałam na niego pomysłu.
Dlatego jest, jaki jest. Musicie mi to wybaczyć. Mam nadzieję, że niedługo się rozkręcę i będzie tylko lepiej.
Wybaczcie mi błędy, ale mam lenia i nie chce mi się ich sprawdzać.


-Nie! Proszę, ja już nie będę! Proszę!
            Darłam się w niebo głosy, ale kogóż to miałyby obchodzić moje krzyki i cierpienie? Na pewno nie Jego. Liczyło się tylko Jego zadowolenie, nie ważne. jakim kosztem. Nie ważne, że miał mnie wychowywać, nie ważne… nic nie było dla Niego ważne!
            Stał nade mną. W ręku dzierżył skórzany pas, który jeszcze niedawno podtrzymywał jego spodnie na biodrach. Zakryłam twarz dłońmi, niech robi, co chce, ale nie chcę tego oglądać. Nie chce go widzieć. Niech to zrobi i da mi spokój. Usłyszałam świst, a zaraz potem odczułam ogromny gól na swoim przedramieniu. Uderzył mnie, nawet nie wiem za co. Dla zasady? Bo lubił to? Nie mam pojęcia…
            Szarpnął mnie za ramię. Miałam wrażenie, że zmiażdży mi obojczyk, nie miałam wyjścia. Musiałam wstać. Robiłam wszystko, żeby nie gapić się mu w oczy, ale właśnie on tego pragnął. Chciał widzieć odczucia w moich ślepiach. Pogłaskał mnie po policzku, jak gdyby nigdy nic. Musnął go swoimi ustami. Skrzywiłam się, śmierdział tanią wodą kolońską. Nie obywał się ze mną delikatnie. Zjechał dłonią do mojego biustu i bez żadnego pardonu zaczął ugniatać moje piersi. Praktycznie rozerwał mi koszulkę tylko po to, żeby nie macać mnie przez materiał. Stanik również nadawał się tylko do wywalenia. Zachłannie podgryzał moje sutki, niestety miał zęby. Odpiął rozporek, wiedziałam, czego chciał, ale nic z tym nie zrobiłam. Spoliczkował mnie, wtedy wolałam się nie narażać. Przyklęknęłam i zaczęłam mu obciągać. Chciałam, żeby skończył jak najszybciej, więc się starałam. Kazał mi połknąć swoje nasienie, to było obrzydliwe. A potem jak gdyby nigdy nic, po prostu wyszedł. Podniosłam się i pobiegłam do łazienki wyrzygać zawartość mojego żołądka.

            Za ścianą słyszałam krzyki. Normalka. Wojna matka – ojczym. Zatkałam uszy dłońmi, co nic nie dało. Chociaż… wrzaski stały się trochę cichsze, odrobinę. Nie wiem ile jeszcze tego zniosę. Tracę siły fizyczne i psychiczne. Coś trzasnęło, nie mam pojęcia co i zaraz potem nastała błoga cisza. Jeszcze mocniej wtuliłam się w mojego misia. Tak! Mam szesnaście lat i śpię z misiem! Nie wolno?!
            Nie mogłam zasnąć. Leżę już tak od jakiejś godziny, może więcej. Wpatruję się tępo w ścianę i za cholerę nie mogę zamknąć powiek i odpłynąć do krainy snów. Głowa boli mnie już od płakania. Miś jest już cały mokry od łez, a ja nie potrafię przerwać tego potoku. Jestem taka głupia… Nie potrafię nikomu powiedzieć o tym, że ten pierdolony chuj mnie krzywdzi. Z resztą, kto by mi uwierzył? Siostra? Nie… własnej córki nie tknie, poza tym młodszej ode mnie… Matce? Wyśmiałaby mnie. Na komisariacie nikt by nie uwierzył gówniarze. Nawet nie mam dowodów na to, co tu się dzieje.
            „Po prostu zaśnij…” Bardzo chciała udać się do tego lepszego świata… nie wiem jakim cudem mi się to udało.


-Suzan, pierdolona suko, wstawaj!
            „Wystarczyło zwykłe, pospolite dzień dobry” Patrzyłam jak trzasnął za sobą drzwiami. Zwlokłam się szybko z łóżka. Wrzuciłam na siebie jakieś ciuchy. Nawet nie byłam do końca pewna, czy wzięłam wszystkie podręczniki. Przeszłam przez kuchnię, chwyciłam swoje śniadanie i prawie wybiegłam z domu. Zarzuciłam plecak na ramię i wolnym krokiem kierowałam się w stronę moje ulubionej miejscówki, w której mogłam uciec od codziennego życia z rodzinką. Ze złością kopnęłam kamień. Jakoś nie obchodziło mnie to, że chłopak idący przede mną oberwał w plecy. Nawet tego nie zauważyłam.
-Ej! Ochujałaś?!
            „I czego drzesz mordę?!” Wyminęłam go i kroczyłam dalej. Złapał mnie mocno za ramię. Zamachnęłam się i odwróciłam gwałtownie. „Niechcąco” dostał w twarz.
-Laska, co z tobą?!
-Zostaw mnie w spokoju!
-Coś się stało?
-Nie twój zasrany interes!
            To było nie miłe z mojej strony, ale poskutkowało. Odczepił się…
-No poczekaj!
            Jednak się myliłam… podbiegł i wyrównał krok do mojego. Gapił się na mnie, jak j tego nienawidzę!
-Jestem Jeffrey.
-Suzy.
-Ładnie… nasza znajomość chyba źle się zaczęła.
-Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać. Nie mam najmniejszej ochoty z tobą gadać, ok.? Więc, znajdź sobie inną koleżankę!


            Szkoła to wbrew pozorom dobre miejsce. Przynajmniej dla mnie. Wtedy jakoś zapominam o cały moim beznadziejnym życiu. Mogę się skupić na tym, co mówi do mnie nauczyciel, nie mam myśli samobójczych, a to chyba dobrze. Przerwy są przygnębiające. Nie jestem wstanie patrzeć na te wszystkie laski śliniące się na widok chłopaków i skaczących wokół nich.
            Oparłam się o parapet i przyglądałam się tym wszystkim dzieciakom. Wyglądały na szczęśliwe. Zazdroszczę im tego beztroskiego życia. U mnie nigdy nie było łatwo i coś czuję, że nie będzie.
            Jakoś nigdy nie miałam przyjaciela. Właściwie, po co mi on? Nie potrzebowałam nikogo, byłam samowystarczalna. Liczyłam wyłącznie na siebie. Ludzie są fałszywi – tego nauczyłam się przez całe życie. Potrafią kłamać ci w żywe oczy. Na każdym kroku oszukują, a za plecami mówią o tobie największe świństwa, które nawet w jednej czwartej nie są prawdą. Wiedziałam, że często byłam gorącym tematem dnia. Widziałam te śmiejące się ze mnie dziewczyny. Jeszcze żadna nie podeszła do mnie i nie powiedziała mi niczego prosto w twarz, takie są cwane. Stoją i głupio rżą, kiedy jestem rozczochrana, albo lekko poobijana, choć staram się zakryć siniaki. Już nie raz słyszałam o sobie ciekawe rzeczy. Dobrze wiedzieć, że jest się dziwką, ćpunką i alkoholiczka. Nic o mnie nie widzą, więc tworzą własne teorie życiowe, głupie suki!
-O czym myślisz?
-Jezu, to znowu ty?! Mówiłam, żebyś się odczepił!
-Wystarczy Jeff, ale jak jestem taki boski, to…
-Koleś, odpierdol się!
-Co ja ci takiego zrobiłem, że jesteś dla mnie nie miła?
-Nic. Po prostu nie szukam przyjaciół.
            Odeszłam od niego. Naprawdę nie lubię nawiązywać znajomości, ale kto to zrozumie? To wszystko przez niego. Przez niego jestem, kim jestem. Zrył mi psychę, ale co z tego, przecież było mu dobrze. Nie potrafiłam rozmawiać z rówieśnikami, jak już ktoś się do mnie odezwał, tak jak Jeffrey, to starałam się go od siebie odepchnąć. Po prostu bałam się, że może mnie skrzywdzić. Nie chcę być krzywdzona, a cały czas ktoś to robi. Chciałam się przełamać, ale chyba nie potrafiłam. Z resztą, kto by polubił takiego kogoś jak ja? Musiałabym udawać, że jestem szczęśliwą nastolatką z normalnego domu, po co mam kłamać? Przyjaciele to same kłopoty.


-Źle zaczęliśmy. Choć na piwo, prooooszę.
-Odczep się.
-Czemu jesteś taka nie miła? Napijemy się i się rozluźnisz.
-Nie mogę, ok.?!
-Hmm… to chociaż chodź ze mną.
-Nie mogę.
-Chcę ci coś pokazać.
-O co ci chodzi? Czego ode mnie chcesz?!
-Niczego. Po prostu jesteś inna od tych wszystkich lasek i wydajesz się przez to fajna.
-Inna? Dzięki…
-Oj nie w tym sensie inna. One są puste, a ty… jesteś takim rebelem, jak ja!
-Aha.
-To co? Idziemy?
-Naprawdę nie mogę. Nie chcę mieć w domu kłopotów.
-Przestań, przecież nie porywam cię na całą noc.
-Nie.
-Chociaż godzinka?
-To miło z twojej strony, ale nie mogę.
-Mówisz tylko tak, bo chcesz się mnie pozbyć.
-Mówię tak, bo… daj mi spokój!
            Warknęłam na niego i przyśpieszyłam kroku. Skrzyżowałam ręce pod biustem i starałam się nie rozpłakać. Tak, to durne płakać w takiej chwili, ale właśnie znów powróciła ta stara Suzy, ta cierpiąca. Poczułam, że gapi się na mnie, dogonił mnie. Próbował spojrzeć w moje oczy, ale odwróciłam głowę. Nie mógł po prostu zawrócić i odejść? Musiał za mną iść?
-Su? Ty… ty płaczesz?
-Nie, zdaje ci się.
            Brawo, wyszłam na totalną kretynkę. Wytarłam wodę z policzków nadgarstkami i przyśpieszyłam. Nie chciałam, żeby w chwili obecnej szedł obok, chciałam być sama. Schować się gdzieś przed całym światem i mieć święty spokój.
-Co się stało?
            Stanął przede mną. Złapał mnie za ramiona. Błądził wzrokiem po mojej twarzy. Ja tylko patrzyłam się na niego bez żadnych emocji. Nauczyłam się udawać, że mnie w tym ciele nie ma. W życiu nie spodziewałam się tego od faceta. Jeffrey po prostu mnie przytulił do siebie. On, chłopak, który został przeze mnie źle potraktowany, przytulił mnie. Tak naprawdę nikt tego w życiu nie robił, przynajmniej sobie nie przypominałam. To cudowne uczucie. Zarzuciłam mu ręce na szyję, nie wiem czemu… Przymknęłam powieki.
-Dziękuję.
            Szepnęłam i odkleiłam się od niego. Wpatrywałam się w swoje zniszczone trampki, nie potrafiłam spojrzeć na niego. Było mi głupio, że się rozkleiłam.
-Musze już iść.
            Wyminęłam go, ale on nie dawał za wygraną.
-Suzy, mi możesz powiedzieć, co się stało.
-Nie chcę…

4 komentarze:

  1. hmmmmm Jeff co za piękne imię! hahahaha (dobra... ja poprosze jakas miejscowke w pokoju bez klamek... [najlepiej z Izzym w srodku... ale ciiii...] tu juz nie ma ratunku0
    ugh... dziwnie sie zaczela ta znajomosc i ciekawe czemu on chce ją kontynuowac...

    ej w ogole... ktos kto wmyslil przytulanie powinien dostac nobla i niezla miejscowke w Niebie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeny, jak ja nienawidzę takich gonji, jak ten ojczym Su.. normalnie, takich to tylko za jaja powiesic i podpalić. Naprawdę! Dobra, no to mamy skrzywdzoną dziewczynę, która raczej nie chce nawiązywać nowych zanjomości itp. W sumie, to się jej nie dziwie. Takie rzeczy napewno marnują czałowiekowi psychikę.

    No i mamy Jeffrey'a. Bardzo upierdliwego i natrętnego. Własnie, zastanawiam sie, czemu jej tak po prostu nie olal, tylko chodził za nią.

    A dodaje szybko rozdziały, bo chce to jak najszybciej skończyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. NN --> http://sweet-poison-stories.blog.onet.pl/

    przeczytam, tyle, że pewnie później. akurat jestem w trakcie przeprowadzki -.-' i nie mam jak czytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. hm, ja też bym im taką wróżyła, ale niestety nie było by wtedy ciekawie.

    OdpowiedzUsuń